• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Pewna dziewczynka bez brwi

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
25 26 27 28 29 30 01
02 03 04 05 06 07 08
09 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 31 01 02 03 04 05

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Listopad 2015
  • Lipiec 2014
  • Czerwiec 2014
  • Maj 2014
  • Luty 2014
  • Styczeń 2014
  • Grudzień 2013
  • Listopad 2013
  • Październik 2013
  • Wrzesień 2013
  • Sierpień 2013
  • Listopad 2011
  • Październik 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Czerwiec 2011
  • Maj 2011
  • Kwiecień 2011
  • Marzec 2011
  • Luty 2010
  • Grudzień 2009
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Czerwiec 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006

Najnowsze wpisy, strona 16


< 1 2 ... 15 16 17 18 >

Przytul misia...

Znowu jest mi źle ,znowu najchętniej utopiłabym się w zlewie. Nie mam z kim rozmawiać ,nie mam do kogo się przytulić ,a nagroda Nike znowu została przyznana jakiejś wyszczekanej gówniarze...Jest źle o tu ukrywać. Polska ma się źle i ja mam tak jak ona.Zwykle staram się nie mówić o polityce ,ale obecnie wszystko mnie irytuje ponad normę i muszę gdzieś to z siebie wyrzucić..."Taśmy Beger"? To zwykła zagrywka opozycji parlamentarnej...zresztą w samym tym przekupywaniu niczego złwgo nie widzę ,złe widzę w całej tej nagonce kreowanej przez media ,tym rozszczekaniu psów...Nie,nie popieram PiS-u ,chociaż z dzisiejszego parlamentu jest mi on najbliższy z najdalszych. Wczoraj włączyłam Wojewódzkiego ,czasami lubie wyłączyć mózg i posmiać się z byle gówna...To gówno było jednak za duże.Panie Wojewódzki ,robi się pan tendencyjny! Ile razy można się śmiać z "kaczek" czy też innych temu podobnych osłuchanych już epitetów. Nie,nie będę się rozpisywać,wiadomym jest przecież ,że wszystkim żądzą żydzi...Kiepski żart...Tak jak i kiepski humor...A przecież mówią : każda potwora znajdzie swogo amatora! Gdzie ten amator?! Czy mam sobie przykleić karteczke do plecaka "Szukam mężczyzny!"? Właściwie ,to byłabym bliska tego lecz jedyny odzew ze strony społeczeństwa to byłby śmiech ,a ja zaliczyłabym kolejne trofeum w robieniu z siebie błazna...Czy ja naprawdę jestem taka beznadziejna ,czy to wam samcom juz kompletnie poprzewracało się we łbach? Tak panowie ,to nie kobiety podrywaja mężczyzn lecz wy nas! Poderwij mnie! Przecież krzyczę każdą swoją myślą! Zapytaj ,która jest godzina ,o numer telefonu czy wolny wieczór! Obojetnie ,ale pokaż mi ,że jestem kobietą! Srali muchy będzie wiosna ,będzie trawa szybciej rosła...Niech mnie ktoś przytuli! Niech mnie ktoś weźmie za rękę...Zwykłe pozbawione podtwkstów czynności. Niby takie prozaiczne ,a w moim życiu tak niespotykane...

02 października 2006   Dodaj komentarz

Wiadomosci kilka...

1.Wczorajszego dnia mój cioteczny brat ,Karol z domu Malinowski ,przyjechał do Olsztyna studiować na kierunku historia.Informacja to otyle ciekawa ,że pochodzi on z Ostrołęki i zamieszka w akademiku ,a nasza rodzina przejmie patronat nad kolegą Karolkiem.Dla mnie jest to wiadomość fenomenalna ,gdyż z owym chłopaczkiem kontakt mam całkiem ,całkiem ,on zna moje zamiłowanie do studentów i nie jest sadystą ,ergo myślę ,że tak po trosze wprowadzi mnie w ten studencki światek.

2.Znajomość z architektem okazała się epizodem ,a szkoda ,bo jednak miał w sobie coś ,co mnie fascynowało.Na przykład w poprzedniej notce zapomniałam wspomnieć ,że owy student miał taki nawyk ,że zawsze w towarzystwie kobiety szedł od strony ulicy.Jakoś dziwnie mi to zabrzmiało ,chodziło o to ,że został tak nauczony ,aby w razie ,gdyby jechał samochód i była kałuża,aby to jemu ,a nie owej damie dostało się błotem.Ot ,taki to dżentelmen.Naprawdę zaimponował mi swoimi manierami,ale cóż znajomość można chyba uznać za zakończoną...Z jakich powodów?A to chyba w punkcie następnym.

3.Ostatnio zauważam ,że cuś tak wolę przebywać bardziej sama niż z ludźmi.Znaczy się owszem ,lubię sobie pożartować w jakimś zacnym gronie lecz do czasu...Po kilku godzinach ,choćby niewiadomo jak serdecznej atmosfery nabywam humoru w którym mogłabym całe towarzystwo powystrzeliwać...Ot Aluś swoje humorki ma...Własnie też w związku z tym ,takie spostrzeżenie ,że może nasza panna wcale nie potrzebuje tej drugiej osoby i resztę swojego życia powinna spędzić w jakimś klasztorze ,albo na wygnaniu...Bo z jednej strony niby tak się rwę ,do tych żaków ,a tak z drugiej strony ,gdy przychodzi co do czego ,to zaczynam uciekać...może to kwestia wieku...tak ,muszę jeszcze dojrzeć...NO dobrz ,więc skoro musisz dojrzeć ,to po co im dupe zawracasz? Kup sobie bravo ,przyklej plakat jakiegoś żelmena na ścianę i wzdychaj do niego,a po nocach wyobrażaj sobie ,że chodzisz z nim za rączkę po łąkach kwiecistych lub bijesz go biczem w stroju dominy ,ale nie zawracaj dupy ludziom!To są dorosli mężczyźni ,oni wiedzą czego chcą i chcą nie tego co ty chcesz im dać! Spacery za rączkę...phi! też coś!

4.Wiwat szkoła i profesorowie ,niech nam długie lata żyją! Może jestem jakaś dziwna ,ale kocham szkołę!

5.Olsztyn jest cały rozkopany ,a wszystko dzięki Łunii i jej pieniążkom na modernizację dróg.Ostatnio wracając ze szkoły i trzymając w ręku gitarę ,przechodziłam obok panów w cudownym odcieniu pomarańczy i zostałam uraczona komentarzem w stylu "o na gitarę się panienka wybiera..." na co odparłam usmiechem ,oddaliłam się już jakiś kawałek i do moich uszu dotarł kolejny komentarz ,tym razem już mniej reprezentatywny ,mianowicie "Lepiej by na flecie się nauczyła,hehe chętnie bym ją pouczył"...ręcę opadają....Jak to spiewał pan Kazimierz Staszewski "Dalej jazda do roboty! Jebane nieroby!"...

30 września 2006   Dodaj komentarz

Brzydkie kaczątko z Krainy Czarów - duologia...

"Dlaczego się tak na mnie patrzysz? Mam coś na twarzy?" dwie myśli ,które nie dawały mi spokoju,gdy jechałam autobusem do Częstochowy wysłana jako jedna z osób będących w delegacji z Katolickiego Gimnazjum nr 22. Blondynek z trochę nieunormowaną jeszcze gospodarką swojej twarzy ,na kazdym postoju nie omieszkał obdarzyć mnie dziwnym usmiechem.Na dworcu w Warszawie śmiał nawet łazić za mną i moimi "koleżankami" lecz jeśli mu się podobałam ,to dlaczego nie podszedł,nie zaczął rozmowy? Nie mamy 6 lat ,nie trzeba się wstydzić ,że koleżanka dwa leżaki obok Ci się podoba. W jednym z odruchów chciałam do niego podejść i tak może nawet trochę agresywnie wygarnąć żeby uchylił rabek tajemnicy lub przestał się usmiechać ,ale gdzie tam szare myszy umią się schować tylko pod miotłę i wypatrywać...Wysiedliśmy w Częstochowie ,on pojechał dalej,do Katowic. Nie to ,abym znowu plotła ,że się zakochałam ,bo nie był to specjalny okaz ,ale ten usmiech całkiem ,całkiem ,no cóż pies jeden,jego strata...Następnie mój klasowy kolega Filip, uczepił się mnie jak rzep psiego ogona...Ala to ,Ala tamto ,a słyszałaś o tym ,a jak byłem na obozie to teges i tak przez całe dwa dni naszej delegacji. Nie powiem żeby mi to było nie na rękę,bo Filip to najlepsza klasowa partia ,ale...za młody...Wiem ,wiem jak to brzmi. No dobrz ,ale idźmy dalej,podczas samego forum w Częstochowie ,nie było żadnych atrakcyjnych okazów...Wiem ,wiem znowu,nie pojechałam tam żeby szukać sobie męża lecz żeby kontemplować ,ale.....ale jestem małą ograniczoną dziewczynką....to nie jest wytłumaczenie....kurcze czyżbym zamieniała się w jedna z tych plastic girl? Nie nie,to raczej kwestia tego ,że na codzień nie obnoszę się z tym tak bardzo i na tym blogu ,że tak powiem "odreagowuję"...Wróćmy ,więc do tematu...Naczelna dewotka tej delegacji ,alias Alicja K. podczas jazdy pociągiem znowu była świadkiem dziwnych usmiechów skierowanych ku jej osobie. "Tym razem to juz przesada ,panowie,co jest?!"pomyślała...Stała na korytarzu przy oknie czerpiąc świeże powietrze (trafiła niestety do wagonu dla palących).Po jej lewicy stał klasowy kolega Filip i raczył mnie jakimiś specyficznymi tekstami po mojej prawicy ,przez sąsiednie okno wyglądał ,pan w wieku "krótkopostudenckim" sączący piwo,jednak nie wygladający menelowato czy tez dresiarsko , poprostu normalnie...Stanęlismy na stacji ,spytałam się więc Filipa czy wie może jaka to stacja ,niestety odpowiedzi nie otrzymałam ,gdyż wtrącił się owy pan mówiąc "Koluszki" ,wdzieczny dygnęłam i powiedziałam dziękuję,tym samym kończąc rozmowę lecz chyba nie zakończyłam jej według owego pana ,gdyż wciągnął mnie w dialog ,standardowe "Gdzie to się droga młodziezy wybiera?".Odpowiedź "aaaa wracamy z Częstochowy do Olsztyna" etc. Filip najwyraźniej poczuł się trochę w dialogu pominięty ,wiec wrócił do przedziału ,gdzie koczowała reszta delegacji wraz z naszą wychowawczynią ,a ja wciąż rozmawiałam z panem na korytarzu. Nawet mi się to podobało lecz szybko się przekonałam ,że chyba mi się podobać przestało. Owy pan po okomplementowaniu mnie stwierdził ,że już jestem zbajerowana i powiedział ,że czeka na mnie w toalecie. Alusia zrobiła tył w zwrot i weszła do przedziału ,a pan w wieku "krótkopostudenckim" w popłochu zwiał. Miał szczęśie ,że trafił na mnie ,gdyż nie chciałam robić naszemu zboczeńcowi afery i słowem nikomu nie pisnęłam,w kazdym bądź razie na pociągowy korytarz juz nie powróciłam tym razem kończąc już turystyczne perypetie...Jakoś jego propozycja mi jednak nie schlebiała ,przystojny co prawda był lecz najwyraźniej sie spił i nie zważał na to co i komu proponuje.Za tych co na morzu:P Tak ,wiec ciagle gnębiło mnie pytanie "o co wam wszystkim chodzi,mam napisane na czole ,usmiechnij się do idiotki?".Wróciłam do Olsztyna i znowu umówiłam się ze studentem ,tym razem architektury ,lat 25 (bije rekordy:P).Jednak nie w celach randkowych lecz ,że tak powiem miałam wystapić w roli przewodnika ,po naszym pieknym mieście. Paweł(ten oto student) ,wracał bowiem od swoich dziadków ,gdzie zbierał śliwki i w Olsztynie miał 2 godziny przerwy między pociągami ,zgodziłam się więc,nie robiąc sobie żadnych nadzieji ,nawet nie chcąc jakichś randkowych niuansów .Paweł wiedział,że mam 15 lat i też myślę ,że nie miał na myśli niczego zbereźnego w stosunku do mnie.Jedynie stopa koleżeńska i jeszcze dodam ,że nie widzieliśmy swoich zdjęć wczesniej. Umówilismy się pod cerkwią prawosławną ,w poblizu dworca.Jak zwykle przyszłam wcześniej no i zostało mi czekać.W krótkim czasie na horyzoncie pojawił się pewien młodzian z trochę przydługimi kreconymi włosami. Pierwsza myśl - uciekać ,nie uśmiechało mi się przez dwie godziny bawić jakiegoś niewyrosniętego hipisa,w końcu mnie nie znał...No ,ale znacie poczciwą Alutkę ,została... standardowe " Cześć"-"cześć" i w drogę po Olsztynie. Na szczęściwe zostałam zwolniona z obowiązku mówienia ,nasz hipis gadał i gadał ,jak radio ,a mi to pasowało.Nawet przekonałam się z lekka do jego osoby i w pewnym momencie okazało się ,że całkiem przyjemnie mi się go słucha ,a jemu całkiem przyjemnie się mówi do mnie ...A juz całkowicie mnie ujął ,gdy wpadła mi muszka do oka ,a on bohatersko wyjął mi ją chusteczką ,było blisko :Pgdy nagle okazało się,że.....przegapiliśmy pociąg ,dzieki Bogu ,następna relacja była za kolejne dwie godziny i mieliśmy wiecej czasu...A on zaczął mi się tak jakoś dziwnie przyglądać ,tak zatapiać w oczach i znowu myśl "paranoja!" ,ale pan Paweł tak powolutku ,tak dyskretnie zaczął mi dawać sygnały ,że mu się podobam,wypytywał się o mój ideał ,na odpowiedź ,że chciałabym ,aby był taki ,a taki ,automatycznie zadeklarował ,że posiada takie cechy...W końcu! W końcu panna Ala zaczęła kojarzyć ,dochodzić ,że to może rzeczywiście ,te wszystkie "dziwne" akcje ,to próby podrywu ,ale to niemożliwe! Jak to?! Przecież nigdy wczesniej takich sytuacji nie było!Nie ma tak ,że różdżką pyk i nagle wszyscy na Ciebie lecą! A może wczesniej nie chciałam tego zauważać? Nie przesadzaj! Nigdy nie uchodziłaś za piękność! Ale po wakacjach ,trochę zeszczuplałaś ,może to to...Wiesz co? Wszystko mi jedno co to.Byleby trwało...Wszyscy bowiem wiedzą ,jak jestem próżna ,jak kocham być doceniana i podziwiana...Niech przedstawienie trwa!

25 września 2006   Dodaj komentarz

Przypadki chodzą po ludziach i płodzą...

Wczoraj spotkałam się z jednym z przedstwicieli pokemonów naczelnych czyli Kazikiem ,w celu oddania książki. Niestety nie wypadało tak poprostu zwrócić jego własności i zrobic tył w zwrot ,więc przeszlismy się nad Skandę. Przypomnę jeszcze ,że pan Kazimierz spóźnił się tym razem pół godziny,jak wyjasniał wsiadł w niewłaściwy autobus. Właściwie to po 10 minutach czekania miałam już iśc ,ale doszłam do wniosku ,że to jest tak naprawdę nasze ostatnie spotkanie i jeśli teraz bym poszła ,to książki bym nie oddała ,straciła dziesięć minut i była zmuszona umówić się jeszcze raz i po raz kolejny czekać ,aż jasnie pan się zjawi. Przy okazji czekania ,pod Biedronką przyczepił się do mnie jakiś metal ,w wieku około studenckim i tak ,najpierw mnie minął za plecami ,przy czym wyraźnie czułam jego wzrok ,po czym przystanął i powiedział ,że metka mi wystaje z bluzki.Hehhe dziwny typ ,no ,ale cóż podziekowałam usmiechnęłam się i czekałam dalej...Na co on odszedł jakieś 4 metry ode mnie i tak ,aż do mojego odejścia tam stał...Jedna co się działo na spotkaniu? Jak zwykle śmieszne wywody pokemona ,wyciągnięte z tekstów jakiś podrzędnych lewicowych szczekaczy i moje w miarę dyplomatyczne wypowiedzi na temat jego poglądów...Z mojej strony kompletna obojetność odnośnie jego paplaniny,z jego strony przekonanie , że mówi coś słusznego ,tak ,tak ,nie miała serca wyprowadzać go z błędu ,w kazdym badź razie chciałam jak najszybciej kończyć to nic nie wnoszące spotkanie ,które ostatecznie czasowo trwało 2 godziny...I szczerze muszę podziękować mu ,że przez tyle czasu mnie przetrzymywał.Po naszym spotkaniu ,dziwnym trafem ,postanowiłam bowiem wracac na piechotę. Nastrój miałam całkiem w porządku ,mp3 na uszach ,więc właściwie moje potrzeby były zaspokojone :P.Ale oto przechodząc obok jednego z olsztyńskich hipermarketów ,moje szczęście sięgło zenitu. Tak,spośród tłumu czekającego na przystanku wyłonił się pewien młodzieniec ,o dość znanej posturze.Odległość jednak sprawiała ,że nie mogła poznać jego twarzy.Abstrakcyjnie nawet przez jej głowę przebiegła myśl ,że przypomina on sławetnego już Aleksandra i tak krok po kroku ta fantasmagoria stawała się prawdą.Bezdech ,tylko jedna myśl "Jak wygladam????" i....drgające kąciki ust ,które wyraźnie dostrzegały pewien komizm całej sytuacji. Stało się,usmiechnęłam się do niego ,wiedziałam ,że tym razem muszę zaznaczyć jakoś swoją obecność .Niestety bez skutku i ze świadomością ,że się zbłaźniłam. Co prawda napewno zauważył te moje wykrzywienie twarzy lecz albo mnie nie skojarzył albo uznał to za niestosowne,jego twarz bowiem była jak kamień ,zupełnie bez emocji. Dla mnie może się to wydawać dziwne ,że mnie nie skojarzył ,ale biorąc pod uwagę ,że on nie ma na moim punkcie takiej,a nawet jakiejkolwiek obsesji to i może niespecjalnie mu się spieszy do kojarzenia wszystkich faktów i osób,a szkoda...No ,ale chciałabym zauważyć ,że po raz kolejny wydaje mi się to dośc specyficznym zjawiskiem ,że tak często (znów wyolbrzymiam) zdarza nam się spotkać.Olsztyn ,miasto wojewódzkie ok.200 000 mieszkańców i to właśnie przy szańsie 1 na 200 000 udało mi się go spotkać...Teraz już codziennie bede wracać na piechotę:P

Kurde ,nie chcę mieć obsesji na jego punkcie ,ale wszystko świadczy ,że już się takowej nabawiłam...Stop! stop! stop! Aluś ,uspokój się...

Ps. Dzisiaj chata wolna i nowe kanapy w salonie ,może by je tak wypróbować:P (Żenujące ,wiem)

16 września 2006   Komentarze (1)

Na głowie świat stoi ,nauczyciel ucznia...

Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Będę krzyczeć! Nie mogę dłużej tolerować tych bredni! Cały szacunek dla grona pedagogocznego i tego jak ciężka prace wykonują użerajac się szczególnie z nastolatkami ,ale ja już dłużej nie wytrzymam! Dwa lata to i tak ponad mój szkolny stoicyzm...Moja nauczycielka od WOS-u to idiotka i mówie to z pełną odpowiedzialnością za swoje słowa.Zachowuje się tak ,jakby ktoś co lekcję otwierał jej czaszkę (bo nie powiem żeby miała tam cos mózgopodobnego) wkładał political corectness i zamykał z zakazem myślenia! Ratunku!!! Łeb mnie boli od tych głupot ,które prawi. A juz najbardziej irytuje mnie jej maniera ,jakby za każdym razem kiedy mówi o demokracji przeżywała orgazm za przeproszeniem.Demokracja to ,demokracja tamto ,demokracja daje nam wolność,demokracja to róg obfitości! DUPOKRACJA! Pani magister, przynajmniej nie ta ,która mamy w Polsce i innych "rozwiniętych" krajach.Poza tym nikt nie powiedział ,że głos ludu to głos słuszny ,szczególnie ,gdy większość dzisiejszego społeczeństwa ma sieczkę zamiast mózgu i jedyne co wiedzą ,to to ,co usłyszą w mediach ,czytaj stronniczych mediach! Właściwie ,pani jest najlepszym przykładem ,dała pani sobie włożyć wszystko to co mówili pani profesorzy na studiach ,wszystko by było ok ,gdyby miała pani jednak jakieś sito(pardon ,pani ma sito w hmmm...no dobrze ,nazwijmy to mózgiem,ale nie takie o które mi chodzi) w mózgu,które ,by przesiewało informacje ,ale nie ,pani magister bezkrytycznie przyjmuje wszystko do swojego małego łebka i później naucza tych czasami nawet sprzecznych bzdur. Pamietam ,kiedyś była nastepująca sytuacja ,co prawda tematu nie pamiętam ,ale ustalmy ,że był on dowolny ,a poruszamy się w tematyce wosowskiej. Mój kolega niejaki Paweł G.(ma bardzo charakterystyczne nazwisko ,do tego udziela się społecznie ,więc nie bede go podawać) dodam ,że klasowy prymus z rzeczywistą wiedzą ,napisał wypracowanie na temat monarchii w którym to wypracowaniu niepochlebnie wypowiadał się na temat demokracji ,podkreśle ,że argumenty były jak najbardziej sensowne ,ale...ale pani Joanna stwierdziła ,że sa one surrealistyczne ,podczas ,gdy ich niepodważalność potwierdzały najprostsze fakty historyczne.No cóż pani magister nie miała tego na studiach ,przykro nam,ale Paweł nie opanował political corectness za co dostał ocene 3.Ja nie mogę ! Ja nie mogę! No ,ale na spokojnie panno Alicjo!Nie można tak tracić kontroli nad sobą! Poza tym czy twoja złość nie jest ,aby przypadkiem spowodowana tym ,że odrzuciła twoją pracę? Oj ,wiem ,wiem ,że to może tak wyglądac ,a może i nawet tak jest lecz moja niechęć ,mówiąc to najsubtelniej ,jak mi w chwili obecnej przychodzi do głowy trwa i trwa już 2 lata ,a dzisiejszy incydent jedynie sprawia ,że piszę takie notki.A więc o co chodzi w mojej sprawie? Ano o to ,że aaaaaa czekajta! Muszę wam odpowiedzieć od początku ,jak to świat stoi na głowie. Na pierwszej w tym roku lekcji tegoż przedmiotu ,ząsiadujący ze mną ławką ,kolega Daniel w odruchu nudy począł delikatnie mówiąc rozrabiać ,nie chcę mówić co robił ,bo jest to żenujące i świadczyłoby o moim infantyliźmie ,gdyż osobiście się z tego smiałam,a wszyscy wiecie jak Alutka lubi udawać dorosłą....Śmiałam się zresztą nie tylko ja ,ale niestety ja zostałam skarcona,została mi właśnie zadana wyżej wspomniana praca dodatkowa ,"prasówka" czyli streszczenie wydarzeń z całego tygodnia...Ok ,z tym się zgadzam ,zbrodnia i kara ,że akurat padło na mnie ,mówi się trudno ,nie uważałam tego za jakąś specjalną złośliwość....ale co się okazuje?....na przerwie podchodzi do mnie pani nauczycielka i najpierw mnie przeprasza ,a później tłumaczy się ,że musiała mnie skarcić ,bo straciła by autorytet! Świat stoi na głowie !Może niedługo to uczniowie będą krzyczeć na nauczycieli! CHociaż chwila ,chwila ,juz się zdarzają takie wypadki ,a nauczyciel nawet nie ma prawa gówniarza uderzyć! Szczerze nie zdziwię się ,gdy dojdzie do przypadku ,kiedy w świetle prawa uczeń będzie wymierzał karę cielesną (np.linijeczką ,jak to było jeszcze kilkadziesiąt lat temu) nauczycielowi...I widzą państwo do czego prowadzi państwa d***kracja kreowana przez media?

A ja bym chciała mundurki...

14 września 2006   Komentarze (2)

Młoda się napuszyła...

Dziecko negatywne ,dzieckiem negatywnym muss sein! Zapewne domyślacie się ,jak sprawa się potoczyła...Oczywiscie nie tak ,jak ta młoda siksa sobie wyobrażała...Pielgrzymka ,osób ponad sto ,a ona sobie myślała ,że go znajdzie...Srali muchy będzie wiosna,będzie trawa szybciej rosła! Jak to zwykła mawiać jej babcia.Ile jeszcze życia będzie musiała przezyć ,aby nauczyć się powściągliwości w swoich wyobrażeniach...Wiadomo ,teraz jej głupio ,bo już wielkimi czcionkami pisała ,że się z nim spotka ,że będzie z nim rozmawiać ,a tu duuuuupa! Eeeee tam ,daj spokój! Warto było sobie udowodnić ,że potrafi się zrobić te 22 km. na piechotę ,za rok powtórka of course...Zresztą ,o czym ty byś z nim rozmawiała? O sytuacji na wschodzie? Czy może o dziurze ozonowej? Daj spokój ,za wysokie progi dla ciebie smarkata...No dobra ,koniec z tym introwertyzmem...Wczorajszy dzień ,zaczął się trochę wcześniej niż planowałam,obudziłam się bowiem równo o 2:39 i nie wiedziałam co z soba zrobić.Postanowiłam pospać jeszcze ta godzine ,ale weź tu człowieku spij ,gdy w głowie ciągle huczy podniecony umysł pietnastolatki...dodatkowo ukochany brat ,własnie wrócił z imprezy i postanowił ogladać telewizję...Tak ,tak śpij słodko,gdy telewizor w salonie ryczy...Zeszłam do salonu ,nawet odechciało mi się upomnić(jak to delikatnie brzmi:P) brata o ściszenie tv i postanowiłam wziąźć prysznic...spakowałam się ostatecznie i zostało mi czekać...Czekałam ,czekałam i czekałam... wybiła 4:40 ,gdy zamknęłam za sobą drzwi wyjsciowe...Cisza ,ja i mysli...Ala myśli ,mysli i mysli , na szczęście niczego nie wymyśliła,ale przynajmniej dotarła już pod kościół. Krótkie błogosławieństwo i w drogę.tempo trochę szybsze niż w roku poprzednim lecz ciągle znośne. Wypatrywanie i drący się przez megafon proboszcz...droga ,droga ,droga....rezygnacja z kroczenia wraz z pielgrzymka ,na rzecz nastepnych pielgrzymek...I zaczęło się wyprzedzanie...wyprzedzanie ,wyprzedzanie ,przerwa ,wyprzedzanie i Gietrzwałd...Msza and come back with grandfather do pobliskiej miejscowosci zwanej Naglady ,gdzie na okres letni urzędują dziadkowie.Obiad i przyjazd mamy wraz z wyżej wspomnianym bratem ,odebranie mnie i pozornie droga powrotna.Lecz ,jak zwykle pozornie. Na grzyby im się jechać zachciało! No tak ,skoro już przeszłam te 22 km. to dlaczegóż bym nie chciała przejść jeszcze kilku? Łaskawie dostaję pozwolenie ,na koczowanie w samochodzi ,gdzie chyba zasypiam...Gdy się jednak budzę mojej rodzicielki wraz z pierworodnym nadal nie ma ,w związku z czym odnowowtuję nadczynność moich nerwów...Że niby nie wracają? Heh nie,nie ,że niby przez to ich grzybobranie ,nie zdąże odrobić lekcji:P Takam to ja egoistka...Dzwonię do brata ,bo mama lekkomyślnie zostawiła komórkę w aucie...Odzywa się pogodny głos,usilnie próbujący mnie uspokoić "ja Ci się uspokoję ,macie wracać ,nie bedę po nocy odrabiać lekcji!" Oczywiście totalna olewka i tym sposobem przesiedziałam w samochodzie kolejną godzinę.W końcu wrócili ,od razu swoim pretensjonalnym tonem prawie ,że zaczęłam krzyczeć lecz szybko zostałam stłumiona...argumentami słownymi zgrabnie to ujmując.."nie drzyj się gówniaro"...Eeeee co ja się będę ,za wrazliwa jestem na słowa...Coś mi tam pociekło z oka ,wzięłam się w garść i pomyślałam ,że powinnam być bardziej twarda...właściwie powinnam wysiąść wtedy z samochodu ,zamknąć drzwi i poprostu pójść na piechotkę ,"skoro wy mnie ignorujecie ,to ja nie będe tego tolerować" niestety tyłek mam za ciężki i pewnie bym tego nie zrobiła ,tym bardziej ,że do przejścia odległość była niemała.Jedziemy ,jak gdyby nigdy nic jest prowadzona rozmowa wśród przednich siedzeń ,gdy ten ponoć spokrewniony baran oznajmia ,że zajedziemy po jego dziewczynę...No ,ależ oczywiście ,może jeszcze wrócisz z nią na grzyby! Parkujemy przed jej domem ,a ja ostentacyjnie wychodzę z samochodu....z tyłu pleców słyszę jeszcze "Ala ,gdzie idziesz" ,ale postanawiam być twarda i nie udzielam odpowiedzi...Własciwie to w jakiś sposób jestem z siebie dumna ,że udało mi się zamanifestowac moje niezadowolenie ,idę spokojnym krokiem,gdy....zajeżdża samochód ,cała sytuacja zostaje obrócona w żart ,a ja oczywiście znaczącym tonem mam wsiąść do samochodu...Boże ,jaki cyrk! Nawet obrazić się nie można ,bo zaraz zostaje to obrócone w żart z ironicznym komentarzem"młoda się napuszyła"...I tak jest własciwie zawsze ,nikt w tym domu nie traktuje mnie poważnie i skąd tu się dziwić ,że jestem nienormalna?

11 września 2006   Komentarze (3)

Dziecko negatywne doświadcza szczęścia......

Nie tak dawno ,temu ,właściwie dwie notki wstecz zobowiązywałam się do nie pisania swoich żenujących przemyśleń i doświadczeń z życia uczuciowego ,chyba ,że spotkam się ze znanym wam (mam nadzieję) z poprzednich zapisów Olem ,alias chłopakiem z poczty.Niestety umowę złamałam ,opisując bodajrze spotkanie z panem Kazimierzem,a tymczasem muszę zakomunikować ,że od dnia jutrzejszego ,bedę mogła nie łamiąc żadnego zobowiązania pisać te swoje banialuki ,albowiem............albowiem......(chyba już się domyślacie)..albowiem jutrzejszego dnia SPOTYKAM SIĘ Z CUDOWNYM ALEKSANDREM!!!! Co prawda ,nie tak oficjalnie ,na randce lecz na pielgrzymce ,ale grunt ,że się z nim spotkam. Żajułcie ,że mnie nie widzicie ,bo mielibyscie niezły kabaret,zachowuję się wprost jak obłąkana ,śmieję się do monitora...Dziwne to uczucie...Właściwie boję się o tym pisać,nie, to nic strasznego ,ale boję sie opisać to co teraz czuję manierą nastolatki...Wiem ,że będzie to komiczne i bardzo "na wyrost". Bo on ,on jest właściwie idealny...I tu już zaczynam brzmieć tak ,jakbym nie chciała...rozumiem ,że śmiesznym jest nazywać kogoś ideałem , znając go w tak znikomym stopniu,ale...hm...sama nie wiem...nazwać to kobieca intuicją tez jest śmieszne...tak jakbym czuła ,że to właśnie ten od białego konia i zamka,ale dosyć ,dosyć tej farsy! Olo,Olo,Olo, uśmiałbyś się ,gdybyś miał okazję to czytac...No dobra Alicio , musisz się jakoś wyszykować na tę pielgrzymkę...Wiesz ,niewyzywająco ,ale tak ,aby zwrócić jego wzrok...aaaa tam ,daj spokój ,ubierz się tak jak zwykle ,będzie najlepiej i bądź sobą! Podszkól sie trochę w sytuacji politycznej ,bo ostatnio zaniedbałaś tę część ,a on pod tym względem prawdopodobnie bedzie chciał rozmawiać..."Najwyzszy Czas!" w łape i do pokoju marsz czytać! No i idź w mairę wcześnie wspać ,żeby przypadkiem nie zaspać..Hmm...własciwie powinnam wstać o 3:30 ,szybki prysznic ,ubrać się ,i biegusiem pod kościół...No dobra Aluś ,Aluś nie nudź więcej...jutro relacja!

Ps. Tytułowe dziecko negatywne ,wzięło się z opowiadań moich rodziców ,według ,których zawsze byłam niezadowolona mimo wszelkich ich zabiegów ,ku polepszeniu mojego humoru...zawsze byłam dziwnym dzieckiem...

09 września 2006   Dodaj komentarz

Zabetonowana...

Zgadnijcie co wczorajszego dnia porabiała Alutka? Ano Alutka ,jak wszystkie dzieciaczki w jej wieku była na inauguracji roku szkolnego.Samo rozpoczęcie ,jak to z takimi imprezami bywa ,nie zaskoczyło mnie w żadnym calu.Standardowo msza i spotkanie w klasach w celu rozdania planu lekcji na kolejny dzień i rozdania świadectw osobom z poprawką. Szczerze cieszę się ,że rozpoczął się rok szkolny ,bo przez całe te wakacje czułam ciągle jakiś dyskomfort odnośnie tracenia czasu.Koniec laby i początek szkoły w moim wypadku rozpoczął się więc z uśmiechem na ustach :).Ale właściwie nie pisałabym notki jedynie ,aby zakomunikować wam ten powszechnie znany fakt.Otóż o godzinie 13 przy znanym sklepie wyzyskujacym biedne pracownice,które nie wpadną na pomysł ,że jest wiele innych miejsc pracy i z racji wolnego rynku nie muszą się godzić na te warunki,umówiłam się na spotkanie nr 2 z panem Kazimierzem.Z racji tego,że Olsztyn dostapił tego zaszczytu ,by przez kilka godzin były zablokowane jedne z ruchliwszych ulic na rzecz bandy kolarzów ,wszystko co miało silnik i chciało się poruszać po nawierzchni do tego przeznaczonej musiało stać w korkach.Tak też nieświadomy całego zamieszania Kazik wyruszył w kierunku miejsca spotkania o normalnej porze (czyli takiej kiedy Olsztyn nie jest raczony Tour de Pologne).Konsekwencje tego były takie ,że dotarł do celu pół godziny póżniej niż powinien.No cóż ,niektórzy zrobiliby z tego aferę ,jeszcze inny poprostu by sobie poszli ,ale poczciwa Alutka postanowiła nie robić z tej półgodzinnej absencji zamieszania.W końcu każdemu zdarzyć się to może,no chyba ,że spóźnianie się danego delikwenta stałoby się regułą.Jednak w końcu przyszło mi znowu zobaczyć jego i poszliśmy nad jezioro o nic nie znaczącej dla mnie nazwie ,Skanda. Pogoda była dość specyficzna. W jednej bowiem chwili świeciło słońce ,do tego stopnia ,że głupio mi było poruszać się w płaszczy ,a w ciagu sekundy potrafił zawiać silny wiatr ,a nawet pojawić się deszcz.Ogólnie atmosfera była już jakby mniej napieta ,ze swojej strony również się otworzyłam na dialog,co zostało nawet zauważone przez owego studenta.Szliśmy i szliśmy i nawet cisza nie była już tak natrętna ,gdy padła propozycja ,aby usiąść nad brzegiem wyżej wspomnianego jeziora."W sumie czemu nie",pomyślałam i takiej też udzieliłam odpowiedzi.Zdjeliśmy kurtki(tylko kurtki drodzy wyszukiwacze scen erotycznych :P)i spoczeliśmy na nich.Powoli rozmowa schodziła na tematy mniej ogólne ,a bardziej hmm...jak to określić intymne (i celowo nie używam tutaj słowa prywatne).Z początku udawałam ,że jakby nie wypada mi rozmawiać o takich rzeczach ,zresztą on się wcale nie narzucał ,ale czuć było ,że te tematy mogłyby wprowadzić jakiś nowy wątek w naszej znajomości,dlatego też pozwoliłam sobie na kontynuację tegoż tematu.I nagle z jego strony pada pytanie rodem z jakiegoś taniego amerykańskiego romansidła ,mianowicie "Nie jest Ci zimno".Z mojej strony pada uśmiech ,bo Alutka za dużo już się naoglądała i naczytała ,aby nie wiedzieć o co chodzi ,ale ciągle jeszcze chcąc zachować pozory odpowiada najzwyczajnie "z lekka",zapada chwila ciszy po czym pan Kazimierz oferuje się ,że gdybym mu pozwoliła to by mnie objął. Popatrz ,popatrz jaki dżentelmen:P Co miałam robić ,wszyscy chyba wiecie ,że tego właśnie chciałam.Jednak to nie koniec sytuacji ,w krótki odstępie czasowym pada stwierdzenie "wiesz,chciałbym Cię pocałować".Co ja jestem złota rybką? Spełnie Twoje trzy życzenia? Jak chcesz to całuj...Oczywiscie nie powiedziałam tego na głos.Pamiętacie może sytuacje z kortowiadą i Korkiem ,trochę ja podkoloryzowałam,o ile padło pytanie czy chciałabym iść do akademika,to sytuacji z całowaniem nie było.Tym sposobem ,Kazik byłby tym księciem z bajki ,który po raz pierwszy dotyka moich ust.Inaczej jednak wyobrazałam sobie owego księcia ,mój książe był przede wszystkim mężczyzną ,a nie takim chłoptasiem.Właściwie nie zastanawiając się odpowiedziałam ,że jeszcze nigdy się nie całowałam (żenada) ,na co zostałam uraczona jeszcze bardziej żenującą odpowiedzią "Ja też tego nigdy nie robiłem" (betoooooooon!). Umówiłam się z 21 letnim prawiczkiem ,który poprostu chyba wybrał sobie taką 15 letnią gówniarę na królika doświadczalnego.Myślałam ,że wybuchnę się ,zdążyłam się jednak opanować i mimo jego dalszych prób ,do niczego nie doszło. Może by coś z tego było ,ale nie da się przeskoczyć pewnych etapów znajomości ,dlatego też pal sześć ,że nie jest tym księciem z bajki ,ale żeby jeszcze to wszystko nie odbywało się w atmosferze takiej sztuczności! Wkrótce po tym incydencie zebraliśmy się i poszliśmy na swoje przystanki ,gdyż spieszyłam się na pierwsze w tym roku (szkolnym) zajęcia z basu.Byłam pewna ,że mam dużo czasu ,toteż bez większego pośpiechu pomaszerowałam na przystanek i wsiadłam w wyczekany w miarę pusty autobus ,jak się jednak okazało nie jechał on do końca swojej trasy ,gdyż specjalnie dla pedałujących panów ,jak już wspomniałam niektóre ulice były zamknięte.Tak też w połowie drogi do domu ,musiałam wysiąść i marszem dojść do swego miejsca zamieszkania.Jakoś ten fakt przebolałam ,jednak mój jeszcze w miare przystępny humor został wystawiony ,na kolejną próbę ,gdyż zorientowałam się ,że czasu mam niewiele ,a muszę się jeszcze przebrać ze stroju galowego i na dodatek autobusy dzisiaj nie kursują w takim porządku jak zwykle.W biegu więc zmieniłam ubranie ,chwyciłam gitarę i pobiegłam w stronę YAMAHY (my music school).Odcinek był to nie mały ,dodatkowo pech chciał ,że urwała mi się szelka ,więc nie mogłam już nieść swojej gitary na plecach lecz ,w jednej ręcę ,a dla niezorientowanych przypomnę ,że gitara basowa to ciężar nie mały ,tym bardziej ,gdy trzeba ją nieść przez godzinę.W kazdym bądź razie szczęśliwie na zajęcia zdążyłam lecz rowerzystów chetnie bym powystrzeliwała.

05 września 2006   Dodaj komentarz

Histeryczka,hipochondryczka i wariatka...

Niestety ,jak to zwykle z kobietami bywa (a w szczególności z tymi w okresie burzy hormonalnej)zmieniłam zdanie i po raz kolejny poszłam na spotkanie ,ze studentem (of course).Tym samym muszę tez złamać obietnicę ,która składałam w poprzedniej notce i nadal prowadzić moje mydlane opowieści o żenujących przygodach randkowych. Tym razem padło na niejakiego Kazika,poznanego ,jak się juz domyślacie przez internet. Decyzja o spotkaniu była dość szybka ,bo i zaistniały ciekawe okolicznosci.Otóż z panem Kazimierzem znaliśmy się(internetowo) już z przed roku ,jednak nasze kontakty jakoś wygasły i tak oto pewnego sierpniowego południa od zywa się do mnie nieznany numer.Nawiązuje się rozmowa ,w krótkim czasie dowiaduje się ,że juz kiedyś rozmawialiśmy i pada pytanie "a co u ciebie slychac, jak tam matura?" .Nie chciałam się już motać w odpowiedzi ,było mi wszystko jedno i prosto z mostu powiedziałam ,że niestety ,ale został przeze mnie okłamany.Reakcja ,jak zwykle ,najpierw śmiech potem zdziwiona buźka i komentarz ,że nie zachowuję się jak na swoje lata. O dziwo nie zakończył rozmowy ,nawet zaproponował spotkanie,a że byłam pogrążona w nastroju "wszystko mi wisi alias róbta co chceta" zgodziłam się.Umówilismy się na starym mieść w godzinie popołudniowej na spacer.Wspomnę jeszcze ,że było mi dane zobaczyć jego zdjęcia na których widniał całkiem przystojny mężczyzna ,były to jednak zdjęcia jedynie twarzy ,nie było widać budowy ciała itp. ,ale wszystko wskazywało na to ,że b ędzie to raczej wysoki młodzieniec budowy normalnej.Tak ,wiec odczuwałam pewną radość ,że w końcu trafił sie jakiś "niewypłoszowaty" amant ,jednak jak zwykle się pomyliłam. swoim zwyczajem wcisnęłam Mamie kit (bede się smazyć w piekle ,wiem :P) ,że idę do znanej wam już z tego bloga koleżanki Joanny.Kit został przyjęty i w krótkim czasie znalazłam sie na starówce.Trochę się pospieszyłam ,więc miałam półgodziny luzu ,usiadłam w amfiteatrze i ogladałam kwiat polskiej młodzieży raczący się trunkami.Na szczęście czas umilał mi mój nowy kochanek ,(:P)czyli odtwarzacz mp3. Po mniej więcej dwudziestu minutach wstałam i postanowiłam usiąść przy pomniku Nicholasa Kopernika wyglądając Kazika.Wolnym krokiem zbliżałam się ku postaci naszego wybitnego astronoma ,a moim oczom ukazywał się jednak ktoś jeszcze. Miałam przewage ,nie widział mnie,ciągle jeszcze mogłam niepozornie zbiec z miejsca spotkania lecz wspomniany już wyżej nastrój nakazywałam mi zostać wedle Papkinowej zasady "Niech się dzieje wola nieba ,z nią sie zawsze zgadzać trzeba". Podeszłam ,powiedziałam cześć,usłyszałam odpowiedź i ruszyliśmy na spacer ,racząc się rozmową lub wymowną ciszą ,słowem mówiąc, jak zwykle ,jednak w tym wypadku było mi jakoś inaczej może przez to ,że zdradziłam swój wiek.Właściwie nic szczególnego się nie wydarzyło ,ja robiłam jak zwykle za szara myszkę ,a on...hmm...on właściwie też ,ale myślę ,że u niego jest to bardziej naturalne.No właśnie ,zapomniałam wam go opisać...Myliłam się bowiem pod tym względem ,że moim oczom zamiast wysokiego bruneta ukazało się ,niewiele wyższe ode mnie chucherko,brunatne ;) W sumie z kazda chwilą rozmowy przestawało mi to przeszkadzać ,jednak zaczęłam również zauważać ,że jakby owy chłopczyk jest taki strasznie niemęski...Znaczy się wszystko miał na miejscu ,ale brak mu było tego wrodzonego instynktu przywódcy ,jak się zreszta później przyznał ,woli kobiety dominujące.(hehhe lateks ,biczyk i "come to me my little boy"). W sumie śmieszna sprawa ,bo cała rodzina od strony mojej mamy to dominujace kobiety i pantoflarze,ale to tylko taka dygresja ze swojej strony wolałabym mieć jednak mężczyznę który by mną kierował ,a nie na odwrót. W ogóle tak troche odstepując od tematu ,niedawno doszłam do wniosku ,że w internecie ,wiekszośc mężczyzn ,którzy do mnie piszą ma do 175 wzrostu i najwyraźniej szuka niańki.Panowie pora dorosnąć,żona nie będzie robić za drugą matkę,a przynajmniej ja nie mam takiego zamiaru!No ,ale wracając do tematu spotkania,możnaby je nazwać hmm...maratonem?Nie chodzi o szybkość lecz o odległość jaką przeszliśmy,spacerowalismy bowiem jakieś 3 godziny ;) i chyba z każdą godzną jakby znikało spięcie ,ale minimalnie...W każdym badź razie zostałam miło zaskoczona ,bo zapytana ,czy bedę się chciała jeszcze spotkać,odpowiedziałam "tak" ,a na potwierdzenie pożyczyłam od niego książkę ;) W sumie dobry trik,ale nieumyślny.Chodziło bowiem o "Proces" Kafki ,którego nigdzie niemogłam znaleźć.Znaczy się mogłam w bibliotece lecz ostatni raz z takowej korzystałam chyba w 6 klasie,a wypożyczoną książkę oddałam po hmm....ustalmy ,że długim okresie czasu...Do domu powracałam w nazwijmy to lekkiej euforii.Niestety owa euforia została połączona z typowym dla nastolatek hmm...jak to nazwać...takim jakby "robieniem z igieł wideł" i nie spałam całą noc.Komicznie to brzmi,dlatego dam wam radę z nastolatkami trzeba "na chłodno" ,bo później jeszcze się wycieńczą od nieprzespanych nocy.Ogólnie wrażenie jest takie: ciągałam go po lasach i najciemniejszych zakątkach ,a ten w żaden sposób tego nie wykorzystał...zresztą w moim wypadku chyba nawet seryjny gwałciciel by nie skorzystał...dżentelmen się znalazł...phi...Z perspektywy trzech dni ,jak zwykle po randkach mam wielkiego doła i zaczynam prawić swoje mądrości o tym ,że właściwie jestem człowiekiem asocjalnym i bardzo ,ale to bardzo przydałaby mi się wizyta u psychiatry,oczywiscie rodzice pókają się w głowę i mówią ,abym poszła do szkolnej pedagog. Tak tak pani niedoszła psycholog na pewno mi pomoże...Rany boskie ja naprawdę jestem nienormalna!

31 sierpnia 2006   Dodaj komentarz

Moda na sukces w moim wydaniu...

W przeznaczenie szczerze nie wierzę ,ale ostatnie przypadki jakby usilnie zmierzały do zmienienia mojej niewiary ,zreszta co ja znowu plotę ,zwykły przypadek,a ja sie emocjonuję ,jakbym spotkała Desaixa(przyp.mój nierzyjacy ideał).No ,ale oceńcie sami ta niewybredna komedię losu.Dla tych ,którzy znaja mój blog od jakichś 3 notek wstecz ,znana jest postać niejakiego Ola,dzisiaj po raz kolejny bedzie on jednym z tematów notki.Przez kilka dni nie miałam dostępu do tego medium jakim jest internet z przyczyn jak to zwykle bywa ,mojego niestety niestępionego jeszcze charakteru,ale cała rodzina nad tym pracuje ,więc niedługo bedę mogła się szczycić wyrobionym konformizmem ,ale o tym kiedy indziej. W każdym bądź razie po kilku dniach rozłąki z komputerem,czyli dziś,łapczywie zasiadłam do komptera. Jak zwykle najpierw sprawdziłam pocztę na interii(pusto) pocztę na tenbicie(pusto) i postanowiłam włączyć tlen(komunikator coś w stylu gg). Przeleciałam po kontaktach ,dostępne były tylko dwie osoby ,moja basowa koleżanka ,która rozbraja mnie swoimi opisami ("Kochanie spójrz wewnątrz mnie zobaczysz-Płomienie Przeznaczenia!!!") i pan Karol ,mój najnowszy rozmówca ;).Lecz nagle zatrzymałam swój wzrok ,na kotakcie podpisanym "Olo" od razu usmiechnęłam sie do siebie w duchu i pomyślałam ,że chciałabym mieć jakiś kontakt z Olem czyli chłopakiem z poczty.I nagle strzeliło mnie jak grom z jasnego nieba...Olo z komunikatora ,był mi blizej nie znanym młodzieńcem.Zgadalismy się na rockmetal.pl ,gdzie dałam ogłoszenie o tym ,że poszukuje zespołu,on miał być wokalistą. Rozmawialismy dość krótko ,nasze kontakty miały dotyczyć wyłącznie zespołu ,a że ciągle  brakowało reszty ekipy to i przestaliśmy ze soba korespondować.Zachowałam jego numer ,miałam ciągle nadzieję ,że może coś z tego bedzie.Jedyne co o nim wiedziałam ,to to ,że studiuje prawo i najwyraxniej lubi język niemiecki ,bo bez przerwy miał w tym języku opisy. Tymczasem Olo z poczty wyraźnie lubił wszystko co niemieckie ,szczególnie militarystyke ,z relacji Pawła wynikało ,że studiuje prawo. No i nareszcie wyjatkowa inteligencja panny Ali (i niech mi ktos powie ,że mój iloraz jest większy niz 90!) pozwoliła jej dojśc do faktu ,że Olo i Olo to jedna osoba! Doprawdy zastraszajace tempo kojarzenia faktów. Ale już pomijając moje IQ niech mi ktos powie ,że te wszystkie zbiegi okoliczności nie są dość dziwne. Jeszcze pal sześć żeby to był jakiś dresiarz ,to bym to pusciła mimo uszu (dresiarzy jest ostatnio jak grzybów po deszczu wiec i natknąć sie na takiego to żadna sztuka),ale przecież to jest właściwie książe z bajki!Dobra ,dobra ,wiem ,że przesadzam ,a ten blog zaczyna przypominać "Mode na sukces" Swoja drogą ,macie pojecie ,że ten serial leci już przez 20 lat ,a Polscy widzowie są 7lat do tyłu jeśli chodzi o odcinki? Moim zdaniem "Moda na sukces" to ewenement na skalę światową.Nie żebym się tym fascynowała ,ale od dłuższego czasu zastanawiałam się ,czy to leciało jeszcze przed moimi urodzinami...Obiecuję ,że nastepna notka ,bedzie już na temat mniej mydlany...no chyba....że bym sie umówiła z Olem ,ale to póki co to historia z półki s-f ,więc przy nastepnej notce ,będe już bardziej rzeczowa ;)

Ps.Kolejna rzecz ,która mnie dzisiejszego dnia zaskoczyła...Niejaki pan Korek znów chce powrócić w moje łaski...Szczerze mówiąc to co ja jestem,drugi gatunek? Że jak mu się nie uda z inną to zawsze chce wrócic do mnie...Ale z drugiej strony ,fajny chłopak...ale ja nie jestem padlina!

14 sierpnia 2006   Dodaj komentarz

I nikt tego nie wie ,jak ja kocham siebie......

Witam ponownie,mój pretensjonalny nastrój wczoraj osiągnął apogeum ,więc dzisiaj powinnam już być mniej szkodliwa dla środowiska.Wczoraj niestety byłam dla pewnych rozmówców dość ordynarna,ale przynajmniej szczera,a wszystko to dzieki ,jak mawiają wyzwolone kobiety i naigrywajacy sie z nich mężczyźni tzw.napięciu przedmiesiączkowemu z tym,że u mnie wszelkie objawy były razy dwa ,gdyż jak już mieliscie okazje przeczytac wybrałam się na randke ,randke jak się okazało nieudaną. Z resztą co ja mam do samej randki ,nie chcę znowu się pogrążać ,ale najwyraźniej to ja sie nie spodobałam panu Pawłowi i więcej jego słow na gg czytać juz okazji nie mogłam.Co prawda nie był na tyle perfidny żeby mnie zablokować(chociaż może to by było lepsze ,bo nie miałabym złudzeń ,że może jeszcze sie odezwie,a nie zamkniętych spraw nie lubię).W kazdym bądź razie w obliczu tych okoliczności wypłakiwałam sobie oczy w poduszce i wmawiałam sobie jaka to jestem beznadziejna.Typowe i smieszne zachowanie.Podobno w takich sytuacjach przydaja się przyjaciółki ,ale jakoś nie mogę uwierzyć w tą instytucje,więc za substytut posłuzyła mi poduszka ,która wiernie mnie wysłuchała i oczywiscie powiedziała ,że mnie kocha.W obliczu takiego wyznania nie mógł mi się nastrój nie poprawić of course.Przy okazji jeszcze Pawła ,to wynikła pewna komiczna sprawa ,bo od jakiegos czasu chodził mi po głowie pewien wiersz Szymborskiej (za którą niekoniecznie przepadam),mianowcie "Nic dwa razy" i tak oto ,gdy tylko Paweł wspominał o Olu(chłopak z poczty) oczywiscie dopasowywałam sobie strofę "Wczoraj, kiedy twoje imię ,ktoś wymówił przy mnie głośno,  tak mi było, jakby róża  przez otwarte wpadła okno." I dowiedziałam się przy okazji ,że Olo studiuje prawo ,a w wolnym czasie udziela korepetycji Łaciny ,wiec chyba sami rozumiecie ,że mała Alutka już widziała siebie w sukni slubnej.Ale tak mniej żartem,to przyznam szczerze ,że albo nie rozumiem mężczyzn ,albo Pawłowi powinien urosnąć kinol(motyw Pinokia),gdy sie tak bowiem przechadzalismy w strugach deszczu oświadczył ,że nastepnym razem nie zgodzi się na żaden spacer i obowiązkowo wylądujemy w kawiarni.Za przetłumaczenie tej wypowiedzi na język kobiet bede bardzo wdzięczna.Co by tu jeszcze dodać ,wiadomo ,że jeśli urodziny ,to i prezenty.W moim wypadku za prezent robiła gotówka i tak dzieki kilkumiesięcznemu zbieraniu i zapomodze urodzinowej mogę sobie w końcu pozwolić na zakup mojego wymarzonego mp3. Nie bedzie to jednak jak się mogło zdawać Creative Zen Micro Photo ,gdyż wszelkie opinie o nim były negatywne ,wiec odwiedziona od tego pomysłu zdecydowałam się na iAudio U3 o pojemnosci 2GB.Niestety na razie nie jest dostępny u dystrybutora ,więc muszę czekac do 18 ,ale jestem pewna ,że nasza współpraca będzie owocna ;)

Ps.Doprawdy irytuje mnie to ,że na tym portalu ,gdy sie pisze notke dłużej niż w okreslonym czasie później trzeba ja kopiować i wklejać...

10 sierpnia 2006   Komentarze (2)

Spotkania ze studentami ciąg dalszy...

Jakoś przebolałam fakt iż czasu zatrzymac się nie da,ale faktu ,że ciagle robię za singla(modne ostatnio słowo) przeboleć się nie da. Dlatego też ,jak już wam wielokrotnie wspominałam ,załozyłam skrzynke randkową na o2.pl. Na zimę zwykle robi się ona pusta lecz z wiosną kiedy wszystko budzi się do życia ,a w szczególności hormony ,dzięki Bogu się zapełnia. Piszą ludzie różni ,w większości nie tacy jak bym chciała ,ale co robić?Ideałem to ja nie jestem ,wiec i dokazywać nie będe ,chociaż przyznam ,że prędzej zostane starą panną niż wyjdę za kogoś innego jak nie księcia z bajki. Wiem ,wiem ,wszystkie tak mówią ,a później żenią się z barbarzyńcami....jednak jak i wszystkie posiadam ta nadzieję ,że mój los będzie inny,bo najgorsze to męczyć się z człowiekiem ,który nie przedstawia dla nas żadnych wartości i żadne optymizmy juz nie pomagają. Ale ,ale miałam pisać o czymś innym. Mianowicie wczorajszego dnia zagadał do mnie na GG pewien młodzieniec,lat 22. Jak się okazało student politologii oraz informatyki oczywiście zafascynowany moja osobą ,a raczej opisem na randkach o2.pl. Miło nam się rozmawiało ,dodatkowo co mnie zdziwiło jako pierwszy ze wszystkich poznanych studentów ,rozumiał moje specyficzne poczucie humoru.Przesłał mi zdjęcie...No cóż atrakcyjny specjalnie to on nie jest ,może gdyby zapuścił brodę :P W każdym bądź razie bardzo mu się spieszyło do spotkania. Ja podeszłam do tego co prawda dość sceptycznie lecz zostałam przeforsowana .Myślę ,że dałam się też przekonac z tego powodu iż dawno się z żadnym osobnikiem płci przeciwnej nie umawiałam.I tym oto sposobem spotykamy sie dzisiaj ,w dniu moich 15 urodzin o godzinie 19 pod pewnym centrum handlowym(nazwy nie podam ,bo i inwigilacji sobie nie życzę).Trochę adrenaliny zawsze się przyda ;). Z tym młodzieńcem ,który nosi zacne imię Paweł wiąże się jeszcze jedna ciekawa historia(przynajmniej dla mnie)Otóż oprócz tych wszystkich profili na randkowych portalach ,posiadam także swoje konto na fotka.pl.Pewnego dnia ,jak i we wszystkie pozostałe sprawdzałam ,kto na mnie głosował (dla niekorzystajacych z tegoż portalu informuję że istnieje coś takiego jak ranking zdjęć).Oprócz paru panów za którymi nie przepadam ,ujrzałam użytkownika(może nicka nie bedę zdradzać) o piorunującym spojrzeniu. Nie był on specjalnie przystojny ,ale to jego spojrzenie...Weszłam na jego profil i zaczytałam się w treść. Bardzo ,ale to bardzo konserwatywny gość (mmm takich lubie;)) dla przypadkowych obserwatorów zdawac by się mogło ,że jakiś neonazista,ale nie...Urzekł mnie rzeczywiście jego profil ,nawet zostawiłam komentarz ,ale co by tu pisać ,chyba wydał się zbyt infantylny ,żeby z jego strony był jakiś odzew...Jakoś to przebolałam i pusciłam to zdarzenie w eter niepamięci. Dwa dni później dostałam aviso ,udałam się na poczte i stanęłam w kolejce. Jako ,że nie były to jakieś okoliczności sprzyjajace poznawaniu jurnych młodzieńców ,poszłam w dresie (nie takim szeleszczącym:P),nieuczesana i w kapciach(poczta znajduje się blisko mojego domu).Przede mną stały dwie wypindrzone panie i raczyły się arcyinteligentną rozmową rodem z Cosmopolitana ,a za mną stał starszy brodaty olbrzym (nie ,nie przypadł mi do gustu) grajacy na komórce.Nasze wyemancypowane niewiasty podeszły do okienka ,dowiedziały się ,że w tym okienku niestety nie uiszcza się opłat i po krótkiej wymianie oburzenia pań,nadeszła moja kolej.Podałam aviso ,a pani z okienka wyruszyła w poszukiwania mojej paczki. Znudzona czekaniem oparłam się o okienkowy blat ,tym samym wypinając tyłek (nie żeby specjalnie:P).Męska część oczekujących wyraznie zwróciła wzrok w moja stronę ,a raczej stronę mojej pupy ,a ja cięgle czekałam(zabrzmiało to chyba trochę trywialnie).Czekałm i czekałam ,gdy wszedł na pocztę pewien młodzieniec ,na chwile odwróciłam swój wzrok w jego stronę i niespodziewanie zaczęłam myśleć(czasami mi się to zdarza).W końcu skojarzyłam owego chłopaka,a raczej mężczyznę z osobą z profilu na fotka.pl. Nie był to nikt jak wyżej wspomnianychłopak z profilu.Usmiechnęłam się do siebie w duchu i nadal czekałam ,wypatrując w odbiciu okienka czy może mi się przyglada...niestety brodaty olbrzym go zasłaniał.W końcu wróciła pani z paczką ,podpisałam co miałam podpisał i zrobiłam tył w zwrot.Patrzył się na mnie(pewnie był zniesmaczony moim wypięciem) ,rzuciłam przelotne spojrzenie i podreptałam do domu.Jeszcze chwile pomyślałam nad tym i znowu wróciłam do rzeczywistości.Następnego dnia napisał do mnie Paweł i jak już wspomniałam przesłał zdjecie,a że było to zdjecie grupowe ,to chyba domyslacie się juz kogo jeszcze na nim ujrzałam...Tak ,niejaki Olo chodził z Pawłem do klasy ,co gorsza nadal utrzymuje z nim kontakty.Mówię co gorsza ,bo gdy juz powiedziałam"o rany ,znam jednego chłopaka z tego zdjęcia" musiałam dokończyc historię skąd go znam ,a w krótkim już czasie dowiedziałam się ,że Olo mnie pozdrawia i zdanie "wypytam się co nieco o Tobie".I teraz obawiam się ,że zostanę przedstawiona jako taka nieuczesana w dresie i kapciach...wiadomo męska solidarność:P W nastepujacej sytuacji życzcie mi szczęścia...

06 sierpnia 2006   Komentarze (2)

Pora umierać...(przedurodzinowa depresja)...

Za 3 dni obchodzę swoje 15 urodziny...Piętnascie straconych lat...Pietnaście lat pseudoelokwencji...Pietnaście lat ,tony słodyczy i hektolitry wody...Pietnascie lat ,podczas których paliłam ,piłam i masturbowałam się...Tak mi wstyd za siebie...Tyle czasu zmarnowałam...tyle czasu byłam próżna....Pietnascie lat ,które doprowadziły mnie do zwątpienia w Boga...Proszę nie mówcie mi ,że taki wiek ,każdy to przechodzi nie porównujcie mnie do tych wszystkich płaskich umysłowo nastolatek...tylko....tylko ,że taka jest prawda ,tak jak one ,tak jak tysiące bezmózgich ,niczym nie wyróżniających się nastolatek ,czytujacych bravo i inne badziewia przeżywam dorastanie...To okropne...Te moje zadufanie w sobie też...To takie poniżające...I piszę tego bloga...Po kiego? Czyzbym jak miliony nie mogła sobie poradzic z moimi emocjami? A może chcę jedynie zobaczyc reakcję? Nie wiem ,nie wiem kim jestem ,nie wiem czego chcę ,NIE WIEM...I choć poukładałam sobie życie dawno i wiedząc kim będę ,tak naprawdę nie wiem nic...Powiecie pewnie ,że wszyscy w moim wieku na to cierpia ,ale ja naprawdę mam kłopoty...wydaje mi się ,że jestem świrem...ale mimo moich usilnych prób nikt nie chce mnie skontaktować z psychologiem....Ratunku!!! Ja nie wiem kim jestem! Jestem zlepkiem różnych osobowości...jestem moja znienawidzona koleżanką,jestem moja matka,jestem moim ojcem,jestem aktorem z telewizji i autorem książek...Ale mnie nie ma...Nie wiem jak się zachować ,wiem jedynie jakby sie zachowali wymienieni wyżej i tak się zachowuję...Wiesz ,ostatnio słuchałam piosenki Pink Floyd'ów We don't need no education...Wyobrażałam sobie siebie w stroju femme fatale w dużych okularach z lat 80 z cygaretką w jednej ręce i kanistrze w drugiej...Dostojnie spacerowałam wokół mojej szkoły ,w tle leciała własnie ta piosenka,w pewnym momencie stanęłam naprzeciw wejścią ,pociągnęłam ostatni raz cygaretkę i rzuciłam ,w mokry ślad otaczający całą szkołę...Czuć było opar benzyny ,ciemnośc dominowała ,lecz po chwili wszystko stanęło w jasnościach...Zupełnie jakby Bóg się naćpał i wprowadził dzień...zza budynków zaczęły wychodzić tłumy dzieciaków ,śpiewając refren...ja stałam i napawałam się tym widokiem.Wkrótce dostojnym krokiem ,w dzwiękach piosenki opuszczałam miejsce ,z którym dzieliłam swoje smutki i niepokoje ,w których doświadczałam chwil najprzyjemniejszych i nabardziej upokarzających...opuszczałam rudzielca,historyka,żegnałam się z jaśnie germanistką ,zdziwaczałą anglistką i całym żeńskim gronem mojej klasy ,który chętnie zgromadziłabym w jednym pomieszczeniu zagłady...Wsiadłam najzwyczajniej do autobusu rozpusciłam włosy,zdjęłam okulary i resztę powłoki niszczyciela.Dojechałam na dworzec,kupiłam bilet,wsiadłam do pociągu.Ruszyłam w nową podróż do nowego życia. Jechałam studiować...

Ale mi ulzyło...

03 sierpnia 2006   Komentarze (5)

Dlaczego przyciągam samych świrów???

Wakacje w pełni ,moja skrzynka randkowa zaczęła się zapełniać ,niekoniecznie jednak to stwierdzenie musi być pozytywne,bowiem primo piszą do mnie jacyś panowie w okolicach 40 lat ,secundo jeśli już napisze ktoś w wieku 19-23 to okazuje się ,że w swoim życiu upodobał sobie ideę "skóry fury i komóry" lub też jest tak zwanym mężczyzną metroseksualnym (czyt. pedałkiem),terti czasami zdarza sie jakis na pozór normalny student lecz tylko pozornie ,po wymianie 2 do 3 wiadomości okazuje się jakimiś ciepłymi kluchami...Na usta dziwnie ciśnie mi się pieśń kościelna "...Ludu mój ludu cóżem ci uczynił..."czy jakoś tak...Jak najbardziej ,facet powinien być romantyczny ,ale nie przesadzajmy ,musi tez trochę stapać po ziemii ,a nie walić frazesy "jesteś jak kometa ,która raz na milion lat przelatuje po nieboskłonie..." Innym typem świra ,który również do mnie pisze są panowie którzy słuchają black ,trash ,heavy itp. metalu czyt. dzieciaczki ,które maja problemy z osobowością...Ja chcę zwykłego mężczyzny! To znaczy no może nie takiego zwykłego ,poprostu dojrzałego...Jeszcze wyjdzie na to ,że powinnam rozpatrzeć oferty od panów w okolicach 40...Poprostu nie chce mi się wierzyc ,że mam jakieś kosmiczne i wygórowane wymagania. Poprostu ma byc pracowity ,ma byc elokwentny ,ODROBINĘ romantyczny i najważniejsze oryginalny...Przecież pełno takich chodzi po ulicy! No właśnie chodzi po ulicy ,a nie bawi się w portale randkowe...Tu jest pies pogrzebany ,bądź też tu siedzi sowa! Mogę z czystym sercem i 2 letnim doświadczeniem powiedzieć ,że na tych wszystkich portalach wysiadują same świry i panowie czychający na szybkie numerki w tym sponsorzy. Wiem ,wiem powinnam wyjść do ludzi ,poznac kogoś...Cały jednak sęk w tym ,że ja tak nie potrafię.W dodatku ten mój wyraz twarzy ,ktos mi kiedyś powiedział ,że jak mnie pierwszy raz zobaczył to az się przestraszył ,bo mam śmierć w oczach...Tragedia ,poprostu tragedia ;) Do tego jeszcze ten mój charakter ze skłonnościami do wywyższania się...Eh eh eh....

Miałam się w tym roku ,zresztą tak jak i w poprzednim przefarbować na "czekoladowy brąz" i robić za "hot brunette" jednak pod naciskiem całego społeczeństwa i spostrzeżeniach po farbowaniu poprzednim postanowiłam nie czynić sobie tej krzywdy.W sumie co to z frajda ,przez miesiąc być brunetką,przez nastepne 2 miesiące być wyblakłą brunetką z odrostami ,następnie pół rudą pół blondynką? Zrezygnowałam więc z tej przyjemności...

Ogólnie nastrój mam dość happy ,a to z powodu ,że w te wakacje bede już miała swoją wymarzoną mp3 mianowicie Creative'a Zen Micro Photo.Długo trwało zanim się zdecydowałam na ten model ,no ,ale w końcu podjęłam decyzję...Pod uwagę brałam jeszcze soniaka NW-A608 ,I river'a i Ipod'a jednak w pierwszym przeszkadzał mi brak dyktafonu ,w drugim jak i w trzecim oprogramowanie ,więc postawiłam na może trochę przepłaconego ,ale w miare prostego Creative'a. Dyktafon choćby słabej jakości ,jaki znajdujemy w Micro Photo jest mi o tyle potrzebny ,że bardzo ,ale to bardzo ułatwia zdobywanie lepszych stopni przez odsłuchiwanie ściąg na sprawdzianach.Szczególnie tych z geografii ;) Ja wiem,wiem ,że ściąganie jest nieuczciwe ,niemoralne etc. ,ale liczy się zaradność życiowa :P Następnym powodem dla którego jestem happy to przyjazd moich sióstr ciotecznych. Jedna ma 18 lat ,druga 16. Planujemy spędzić cały ten czas na jednym wielkim podrywie i imprezowaniu ,szkoda ,że tylko 2 tyg. ,ale zawsze coś ,no i na pewno pomoga swojej zakompleksionej kuzynce znaelźć jakiegoś mena...

29 czerwca 2006   Komentarze (1)

Solarką stając się...

Wakacje własciwie już się rozpoczęły ,wraz z nimi oraz pod wpływem pewnych wydarzeń opisanych w notce poprzedniej ,rozpoczęłam kurację odchudzeniową .Nie jest źle...Szczególnie ,że mogę realizować ją nad jeziorem,miła niespodzianka ze strony pogody ,można bowiem już się kąpać ,przynajmniej na terenach Warmii i Mazur.Niestety jak wiadomo dobra pogoda ,to synonim pogody słonecznej ,a słońca nie za bardzo trawię...Znaczy się zimy nie cierpie ,ale latem też jakby gardzę...Chodzi głównie o to ,że w tej porze moja skóra przybiera ten juz nawet nie złocisto brązowy kolor lecz szarobrązowy ,przez co mogłabym uchodzić za jakąś cygankę...Czy chcę czy nie chce jestem brązowa i szczerze nie do twarzy mi z tym,no ,ale co poradzę...Dobra , idę ćwiczyć ,wzięłam sobie to do serca...Jszcze sie okaże ,że powinnam kochanej Madzi podziękować ,a niech idzie w diabły ;)

17 czerwca 2006   Komentarze (3)

Zawiść w moich oczach płonie...

Wczorajszego dnia miałam okazję spotkać się z moją "ulubiona" koleżanką Madzią-sradzią vel Krową. Jestem tak wściekła ,że mogłabym pociachać fiata 125p siekierą ,jak juz kiedyś miałam przyjemnośc to zrobić. Cholera wróciła z sanatorium i jest chudsza o połowę! Poprostu nie mogę tego scierpieć,teraz waży mniej więcej tyle co ja i ma zapędy ,by ważyć jeszcze mniej ,ergo zostanę najgrubszą dziewczyną w klasie.O nie ,nie pani Madziu ,ja nie popuszczę! Rower ,kierunek Bartążek,100 brzuszków ,wymachy rąk ,rowerki i nożyce...Ja nie popuszczę ,powtarzam jeszcze raz! Zachowuję się jak idiotka ,ale przynajmniej jestem tego w pełni świadoma ,bo nie pozwole ,by ten paszczur był chudszy ode mnie...Kto wie ,możliwe ,że nawet ona to obecnie czyta...Tak ,Madziu mam Cię za obrzydliwego spaślaka ,nastawionego na zwykły konsumpcjonizm ze skłonnościami do zwykłego kiczu...Nigdy Cię nie lubiłam ,zawsze miałaś dla mnie coś dziwnego ,określenie Ciebie jako osoby o ADHD byłoby jak nazwanie jakiegos pornosatu mianem telewizji TRWAM...Jesteś najgorszym przypadkiem z jakim kiedykolwiek miałam do czynienia.Czujesz się lepsza? Pytam się ,czy czujesz się lepsza ,gdy patrzysz na kazdego z góry? Nie za wysoko? Czasami łatwo się potknąć prawda...A ten Twój śmiech ,potrafiłby wyprowadzić z równowagi niejednego stoika...Droga Madziu ,to ,że w Twoim towarzystwie obieram postawę głupola ,nie znaczy ,że nim jestem...Twoje osądy na pewne sprawy są mi tak pilne ,jak nauka geografii...Jeszcze to zdrobnienie Madzia,co to jest? Nie wiem w ogóle po co się nad Tobą rozwodzę...Właściwie sama jestem idiotką ,zawiść,zazdrość jest oznaką słabości ,a przeciez chcę być tą silniejszą...Wdech i wydech droga Alu ,dasz radę...Na 23 znów staniesz się brunetką i będziesz w trakcie drogi do ukochanego rozmiaru 38 ,Ty będziesz marzeniem ,Ty będziesz snem i w końcu wyzbędziesz się tych wszystkich słabostek ,które czynią Cię tą ciotą...Let's go!

16 czerwca 2006   Komentarze (2)

Na gorąco ,czyli reportaż o idiotyźmie...

Sama nazwa miejsca ,gdzie mieliśmy odbyć coroczną wycieczkę,rozporządzoną przez Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu wskazywało na pewnego rodzaju niebanalność.Brzmiała ona bowiem "Ziołowa dolina". I nie była to nazwa wzięta z kosmosu ,przynajmniej biorąc za przykład naszą wycieczkę. Co jak co ,szkoła katolicka ,jedyna obecnie w Olsztynie ,ale pewne napoje również nie ominęły tego spotkania kulturalnego. Jednak od poczatku zaczynając.Na miejsce dotarlismy podmiejskim autobusem ,bez większych perypetii,później półgodzinny przemarsz do gospodarstwa agroturystycznego noszącego tą zacną nazwę...Rozpakakowaniew pokojach 6 osobowych(pokoje o całkiem dobrym standardzie,a w szczególności mój ,ale o tym później) muzyka na maksa (Outsaider ojojoj ,outsaider....).I zwołanie na zbiórkę...Nieciekawie się zaczynało ,niby "Ziołowa" ,ale niestety wszystko takie trzeźwe:P W czasie zbiórki zostało nam oznajmione ,że mamy siedzieć na placu zabaw ,czyli huśtawki itp. Towrzystwo jednak wolałao mimo wszystko siedzieć w pokojach ,feralnie zdarzyło się ,że poprosiłam jednego z chłopaków z mojej klasy ,aby przyniósł mi mój portfel ,miałam oddać kasę Robertowi ,przy czym zapomniałam na smierć ,że mam w portfelu pewien przedmiot ,który mógłby zszokować naszych klasowych prawiczków ,mianowicie prezerwatywę...niestety ,czart nie spi ,przy otwieraniu portfela spostrzegawczy wzrok Dawida dostrzegł owy obiekt.Co się potem działo byłoby materiałem na książkę ,znaleźli oni bowiem wiele ukrytych zastosowań prezerwtyw oraz dokonali ostatecznego sprawdzenia wytrzymałości jej...HEhe ,nie przeszkodziało im nawet to ,że po korytarzu przechadzała się nasza wychowawczyni ,bawili się na całego,nawet po "śmierci" owej prezerwatywy. W końcu jednak zostaliśmy wypędzeni z pokoi pod groźbą karalną z pokoi.Trzeba by wspomnieć ,że Ala była bardzo niezadowolona ,bo nie spotkała żadnego obiektu westchnień,co prawda incydent z prezerwatywą trochę ją rozbawił ,ale była zdecydowanie niezadowolona,jednak nigdy nie powinno się chwalić dnia przed zachodem słońca ,a dlategóz to ,gdyż gdy już zdezorientowani naszym zachowaniem opiekunowie postanowili nas zabrać na przejażdżkę barką ,okazało się ,że na horyzoncie pojawił się miły wieśniak(Darek sory...swoją drogą eh ten mój język ...robię się taka pospolita) niosący w łapach dwa akumulatory ,nie mogło to ujść uwadze Ali ,wszak wiesniak był młody i nawet nie aż tak wieśniakowaty ,a chyba kazdy juz wie ,że Ala wyznaje zasade "na bezrybiu i rak ryba".Jak się można było domyślić okazało się ,że pan z akumulatorami ,lat około 24 będzie sterownikiem naszego rejsu po Łynie...Ala postanowiła iść na całość ,usiadła blisko niego i liczac na pewien poziom intelektualny wynalezionego obiektu postanowiła prowadzić wielce inteligentna rozmowę ze swoja koleżanką. Ryba chwyciła haczyk! Młody sterownik ,znacząco co chwila spoglądał na Alę lecz obrała ona taktykę nie zwracania uwagi,jak sie okazało niekoniecznie korzystną...Rejs się skończył ,jednak postanowiłam z Jusem pozostać na tej barce ,"kto wie ,może do nas zagada"-pomyślałam.Niestety wieśniak szybko zwinął się z akumulatorami i niestety tegoż dnia to juz było ostatnie z nim spotkanie .Lecz Ala włąsnie zaczynała się nakręcać na tą znajomość ,wiedziała ,że te spojrzenia nie były całkiem takie przypadkowe,postanowiła próbować następnego dnia.I cóż się okazuje? Ano już mówię...Barka stała się naszym ulubionym siedziskiem ,znaczy się mnie i Jusa,wysiadywałyśmy tam prawie cały dzień ,ja ze względu na wieśniaka ,a Jus ze względu na spokój i chłód jaki tam panował...Właśnie mielismy się zbierać ,na obiad ,gdy zaczął się do nas zbliżać wieśniak ,znowu z akumulatorami i rzekł: "Dziewczyny ,może chcecie z nami popłynąć ("nami" znaczy się grupa przedszkolaków ,która również miała wycieczkę do ziołowej,eh coraz młodziej zaczynają:P)" Chórkiem odpowiedziałyśmy "No pewnie!" i zasiadłyśmy w barce ponownie ,zupełnie zpominajac o obiedzie...Usiadłysmy blisko niego i obserwowałyśmy ,jak próbował cos do nas zagaić...Trudno mu było ,chłopak się starał ,w końcu dowiedziałysmy się ,że zowie się Darek.Całkiem miło ,Dareczek dzielnie sterował barką pełną maluchów ,a do nas nagle dotarła brutalna świadomośc ,że jesteśmy spóźnione na obiad jakies 20 minut ,z perspektywą kolejnych 20.Jus jednak jak zawsze postanowił pójśc o krok dalej i zrobić mnie w konia ,że nawet już od tych 20 minut powinniśmy być w drodze powrotnej do szkoły.Moja łatwowierność granic nie ma ,tym razem jednak postanowiłam się spytać Darka ,która jest tak naprawdę godzynia i zaczęłam."Wie pan może która jest godzina?" Z szarmanckim usmiechem spojrzał na zegarek odpowiedział ,że jednak nie jest tak późno i szybko z ripostował ,ze chyba nie jest az taki stary ,żeby do niego mówić na "pan"...I tutaj poprostu chciałabym zachlastać się na śmierć ,moi drodzy ,co w takiej sytuacji robi normalny człowiek,jesli chce prowadzić rozmowę? Zapewne w większości odpowiecie ,że pyta się o wiek i rozmowa zaczyna się rozwijać.Sprawdźmy jednak co robi taki ćwok jak Ala?Otóż Ala speszona ,cieniutkim głosem odpowiada "no...nie..." I rozmowa się zamyka. Proszę ,zachlastajcie mnie ,żebym więcej nie była taką idiotką.Taka idealna sytuacja do rozwinięca znajomości ,a ten głupi ćwok wszystko psuje...Boże ,czemuś mnie pokarał taką inteligencją...Rejs dobiegał końca ,juz bez ciekawszych epizodów. Za to ciekawie zostaliśmy zrugani przez naszą wychowawczynię...Eh ,był dym ,ale za to żeby znajomość się rozwinęła mogliby mi nawet obnizyć zachowanie(a mam wzorowe:P)I był niestety koniec naszego wyjazdu ,jak to mówią tonacy brzytwy się chwyta ,tak i Ala postanowiła jeszcze ostatecznie podziękować ,gdy mył swój samochód ,znowu próbował coś zagaić lecz tym razem czasu już nie było...Wzięliśmy plecaki i ruszyliśmy w podróż powrotną. Reasumując dzień dwa ,a prezerwatywa z portfela by się przydała....(o dzizus ,jaki ze mnie prymityw...)...Więcej takich wyjazdów!!!!

13 czerwca 2006   Komentarze (2)

...No chodź ,chodź ze mną do łóżka...

Ostatnio jestem zafascynowana twórczoscia Grabaza z Pidżamy. Mam nawet jedną piosenke ,która dosłownie doprowadza mnie do swoistej ekstazy,mianowicie chodzi o utwór "Raissa"...Polecam...

W sumie nie wiem co pisać...Byłam ostatnio w sławnej juz Lednicy na spotkaniach młodych ,więc może uraczę was opowieścią o tym wyjeździe.Jak mniejszośc rzeczy w moim życiu był on nieplanowano planowany...Juz tłumaczę co to znaczy...jeszcze przed rokiem kiedy to równiez byłam na takim wyjeździe ,zachecona pewnymi wydarzeniami obiecałam sobie ,że na pewno pojadę w tym roku i tak juz sie przygotowywałam i przygotowywałam ,aż dwa tygodnie przed sławetnym wyjazdem okazało sie ,że jestem przeziebiona ,czyli mówiąc jednym słowem-dupa.Nie pomagały końskie dawki eferalganu i opuszczone dni w szkole ,wyjazd musiał być odwołany. Jednak złośliwe fatum sprawiło ,że dzień przed wyjazdem Ala odzyskała siły witalne (może siła podświadomosci nawet to sprawiła) w związku z czym wyjazd stał się całkiem realny ,z tym jednak szzegółem ,że termin zapisów minął. Na szczęście ma sie te kontakty i wyjazd był realny.Wieczorem w wielkim pospiechu zapakowałam się i poszłam "spać". Niestety apostrof jes jak najberdziej na własciwym miejscu ,bo spanie wcale nie było takim łatwym zadaniem ,byłam tak rozemocjonowana ,że o kimie mowy być nie mogło ,przed oczami wciąż miałam obraz z poprzedniej Lednicy. Nie trzymajac was juz w napieciu opiszę tenże zeszłoroczny wyjazd(za wszelka infantylnośc przepraszam ,wpis pochodzi z przed roku ,z mojego dawnego bloga).


14 czerwca 2005
Lednica-Iłowo ,czyli dziwny zbieg wydarzeń...

No tak moi kochani ,tak,tak,byłam w Iłowie zajęliśmy nawet II miejsce ,ale ,ale moi drodzy co sie działo poranka w którym miałam jechać do Iłowa nie macie pojęcia jaki cud miał miejsce...Otóż,Zacznijmy od poczatku ,czyli Lednicy ,w czasie ,gdy wraz z moimi współtowarzyszami wędrowałam w poszukiwanoiu toalety jeden z moich klasowych kolegów wypatrzył swojego drużynowego z ZHR ,podczas pomagania ojczyźnie ,czyli pilnowania pożadku na Lednickich polach...UUUUUUU żebyście tego znajomego widzieli! Cud miód studenciik ,broda iiiiiiiiiiiii BOKOBRODY!!!!! Mrrrrr! Oczywiście mój klasowy kolega znajac moją pasję do takiego owłosienia postanowił mnie przedstawić Kozie,Kowalowi,Erykowi (czyli temu druzynowemu) Wszystko ładnie pięknie hej-hej i poszlismy dalej szukac toalety...Chociaz niezły był z niego przystojniak nie robiłam sobie nadzieji i poprostu o nim zapomniałam i tak oto minął tydzień ,gdy musiałam jechać do Iłowa (w tym czasie z kolei mój kolega jechała na obóz harcerski przypomne ,że jak się okazało z KOzą ;))...I tak oto pieknego poranka ,dnia kiedy miałam jechać,budzę się spoglądam na swoja komórkę ,a tam koperta! Tzn.przyszedł do mnie SMS! Ciekawe od kogo? Spogladam ,a to numer mojego kolegi Daniela. Dobra otwieram wiadomość i czytam: Jesteś bardzo ładna pamiętam Cię z Lednicy" I tak sobie myślę: "YYYYYYY Daniel ,chyba coś Ci się pomyliło!" I zjeżdzam kursorem w dół ,a tam podpis : Eryk-Kowal...Serce szybko mi zabiło ,a umysł z niedowierzaniem snuł ,że to kolejny kawał wymierzony w łatwowierność Alicji K... Nie no kochani musze kończyć ,bo weszłam tu na pół godzinki ,ale obiecuje ,że jeśli jutro wejdę na internet dopiszę wam ciąg dalszy ,a naprawdę jest on równie ciekawy (?????) chyba nawet ciekawszy!hehe

 

To na czym ja skończyłam? Że Eryk przysłał mi SMS, prawda? No więc tak pojechałam sobie do Iłowa cała w skowronkach nucąc "Ktoś mnie pokochał,świat nagle zawirował bo..."No i tak oczywiście sobie poskakałam w Iłowie ze szczęścia ,a wszyscy oczywiście pytania-Co z ta Alicja? No i nagle dzwoni telefon, to Daniel! Ten kolega z klasy co zapoznał mnie z Kozą...I pada pytanie "chcesz porozmawiac z Koza?"UUUUUU serce mi tak zabiło ,że hoho!Na poczatku się wykrecałam no ,ale w końcu dałam sie namówić. "Halu?" "Halu!" i tak sobie dalej z Eryczkiem rozmwaialismy w większosci o Lednicy ,ale cóż rozmwowa sie lekko nie kleiła(Alicja K. była jak trusia(króliczek taki))no i eryczek powiedział ,że nie chce mi juz dalej głowy zawracać i się pozegnaliśmy...No oczywiście wiedziałam ,ze ta rozmowa mi nie przysłuzyła w notowaniach u Eryka...No więc szybko zadzwoniłam do Daniela z pytaniem i nadzieją ,że może jednak było dobrze ,no ,ale dobrze nie było Eryczek uznał ,że jednak jestem dla niego trochę za młoda...I tak oto Alicja smuciła się, i tak oto Alicja w smutku wróciła do szkoły...

 

I oto mamy rok następny ,Ala wciąż pamięta Eryka ,jednak myśli ,że jest już u niego spalona ,a jednak ma nadzieję...6 godzin jazdy mija jak z bata strzelił ,Ale wciąż pogrążona jest w wspomnieniach. W końcu dociera na miejsce i kontaktuje się ze swoimi kolegami z klasy (którzy w tym roku postanowili ,tak jak Eryk przysłużyć sie społeczeństwu).Informuja ją ,że owszem jest Eryk i nawet z nim rozmawiali o mnie ,ale z racji tego ,że Eryk jest przydzielony do "pionierki" ze spotkania nici. Jak to mam w swoim zwyczaju pogrążona już do końca dnia we smutku wegetowałam na Lednickich polach...Ogólnie uznałam wyjazd za nieudany.Jednak jak to w życiu panny Alicji bywa ,nie zostaje wyjasniony jeden wątek. Chwila ,chwila rozmawiali o mnie ,a ja nawet nie wiem jaka była reakcja Eryka! Nie mogło to ujść płazem ,dzisiejszego dnia wycisnęłam wszystko co do ostatniej kropli jesli chodzi o tą rozmowę.I cóz się dowiaduję? ERYK CHĘTNIE KONTYNUOWAŁBY NASZĄ ZNAJOMOŚĆ!!! Alleluja Amen Bóg jest WIELKI...

06 czerwca 2006   Dodaj komentarz

...Nikt tak pięknie nie mówił ,że sie...

Dawno ,oj dawno mnie tu nie było...Niewątplie powodem było zapracowanie ,szczególnie nad ratowaniem ocen.Jak to jednak w moim zyciu bywa ,wszystko co miałam do zawalenia zostało zawalone...Stosunki rodzinne na chwile obecną oceniam na naciągane ,szczególnie ze wzgledu na dzisiejszy ustawowy Dzień Dziecka. Ogólnie trzeba stwierdzic ,że dorastam i ponoć to jest przyczyną tych wszystkich konfliktów...No fajnie fajnie ,tak juz dorastam sobie od 4 lat i kiedy się to skończy? Z kolei cynizm jakim się ostatnio poczęłam cechować ,przerasta wszelkie granice...zreszta tak jak głupota ,straciłam juz w szkole łatke przykładnej uczennicy ,a szkoda...miło było miec takie dwie twarze ,najbardziej szalonej dziewczyny wśród kolegów i najmądrzejszej uczennicy wśród nauczycieli ,mogłam mieć wtedy podziw i jednych i drugich ,a w sytuacji nastepujacej niestety straciłam pewien prestiż...Jesli chodzi o sferę uczuć ,to jest ona w stanie takim jak nasza słuzba zdrowia ,czyli do interpretacji własnej.A tak na poważnie jest tragicznie ,coraz bardziej urzeczywistnia sie moja wizja staropanieństwa ,czy może być piękniej? Na starośc ,gdy juz nawet nie będę mogła sama wstać z łóżka ,nikt nie poda mi nawet szklanki herbaty,a gdy juz przyjdzie mi umrzeć w samotności,moje ciało posiądą muchy ,będa zostawiały swoje bakterie i larwy,do momentu ,gdy smród z mojego mieszkania nie bedzie tak duży ,że ktos zawiadomi policję.Zostanie jedynie reportaż ,sprawozdanie policji i zdezynfekowane mieszkanie w którym będzie się już wiodła inna historia...Pesymistycznie wyszło ,ale jesli przez cały dzień widzi sie pary chodzące za rączkę,samemu bedąc w stanie wolnym ,można stwierdzić ,że nie jest to perspektywa miła dla oczu takiegoż osobnika...No ,ale co zrobić ,jesli juz taki spaślak jak ja ,jakimś cudem znajdzie mężczyznę to z pewnością ten mężczyzna ,nie bedzie pasował mi ze strony intelektualnej ,szczególnie biorąc pod uwagę ,że cytując słowa piosenki zespołu The Analogs ,mamy "pierdoloną erę techno" i osobniki czy to płci męskiej czy tez zeńskiej (chociaz w takich nie gustuję) sa niezwykle podatne na to co serwują nam mass media ,a czego ja w wiekszości nie jestem w stanie strawic..W dodatku warto by przyznac ,że jestem ponoć cholernym egoistą ,może uda mi się z tego wyrosnąć ,jednak czy wcześniej nie zostanę ,zgorzkniałą starą panną?

Ps.Z racji mojego zdesperowania ,jesli ktos jest zainteresowany takim osobnikiem jak ja ,zapraszam na randki.o2 gdzie jest mój profil pod nickiem "stara panna"...

01 czerwca 2006   Komentarze (3)

Czy ja jestem transseksualistką??

Natura obdarzyła mnie o rozmiar za dużą nogą ,mianowicie 42/43. Wiąże sie z tym istna gehenna przy zakupie obuwia.Pół biedy ,gdy obecnie mam lat 14/15 i noszę sportowe obuwie ,ale co bedzie ,gdy bedę miała lat 20/21 i bede chciała załozyc pantofle? Przeciez nie założę jakichs meskich kajaków.Co to ma kurna być? Czy ja jestem jakimś nieludziem? Czy może mam chodzic boso ,a może kupic sobie na allegro buty z błyszczącej skóry na 10 cm .obcasie dla transseksualistów? Pytam sie jeszcze raz ,CO TO MA KURNA BYĆ? Jak ja znajde buty na studniówkę? Czy może mam sie przebrać za draq quenn? Zauważyłam ,że panuje najwidoczniej jakiś terror ,bo w swoim problemie nie jestem osamotniona ,nie jestem jakims alienem z duzą stopa ,takich ludzi jak ja sa setki i oni również nie mogą chodzić boso! Uhuhuhuu widziałam takie sliczniutkie balerinki ,ale oczywiscie za małe;( ;( ;( Wypatrzyłam sobie na allegro świetne adidasy ,ale co się okazało? Ktos mi je zwinął z przed nosa! Jestem dzisiaj tak wnerwiona ,że mogłabym udusic wszystkich producentów tych "malizn" gołymi rękoma. Zreszta co sie będe ,jak dorosne (:P) zostanę producentem obuwia,które beda miały niepowtarzalny design ,a rozmiary beda sie zaczynały od 42 i co , fikacie?

23 kwietnia 2006   Dodaj komentarz
< 1 2 ... 15 16 17 18 >
Pewna_dziewczynka | Blogi