I w sumie mi się to nie podoba. Blogi, kiedyś były miejscem użalania się nastolatek. Roiło się od mrocznych stron z wierszami o nieszczęścia pełnej ludzkiej egzystencji, bądź też takich różowych, gdzie z kolei roiło się od głupot. A teraz? Teraz moi drodzy za pisanie biorą się politycy, dziennikarz,"artyści". Niewątpliwie blog to bezpłatna reklama danej osobistości, lecz nie za bardzo mogę się przekonać do tej formy. Zresztą intryguje mnie inna sprawa, jak panowie politycy w natłoku swych zajęć znajdują czas na te blogowe zapiski? Nawet ja czasami mam go za mało...Nie podoba mi się to, że bloga może mieć kazdy i w kazdej ilości. Rządam wprowadzenia jakichś sankcji. Spotkamy się w Strasburgu! Czuję się taka pospolita...ale dobra, coś mi nie idzie ten temat...w każdym bądź razie przeglądając blogi osób z pierwszych stron gazet, trafiłam na blog p. Biedronia. Rzekomo ukończył on politologię na UWM i nie wiem czy mam to traktować jako dobry znak. Zastanawia mnie natomist, już od dłuższego czasu, czy pan Biedroń jest gejem. Oczywiście, mogłabym to sprawdzić wpisując imię i nazwisko naszego bohatera w pierwszej lepszej przeglądarce (przy czym pierwsze 5 wyników to pewnie by były strony pornograficzne), ale wolę zostawić sobie tą nutkę niepewności. Pan Biedroń, choć nie jest jakimś super przystojnym mężczyzną, ma w sobie coś co mię pociaga. Ale to tylko takie moje niedorzeczne dywagacje, tak samo jak to, że pociąga mnie Roman Giertych ( i nie jest to niestety nawet moje niewybredne poczucie humoru), a także minister Ziobro. No, to na tyle jesli chodzi o moje dewiacje. I o czym by tu napisać. Coś czuję, że ta nadprodukcja notek nie służy ich jakości, ale ostatnimi czasy taka się wylewna zrobiłam, że mogłabym stanowić zagrożenie dla środowiska, gdybym tutaj z wami sobie nie gawędziła. A wylewna jestem, bo znów mam tą cudowną możliwość bycia oszukiwaną przez Grzegorza. Wczoraj, po tygodniowym milczeniu, najzwyczajniej w świecie przysłał mi smsa, w którym to pytał czy mam czas się spotkać. Postanowiłam udawać oziebłą :P Lakonicznie odpisałam "Mam" on spytał się o której, a ja znowu twardo "16:30 pod H&B" (gdy na zegarze była 16:03), lecz ostatecznie padło na 16:45. Szybciutko się zwinęłam, krzywo maznęłam się różem do policzków (w rezultacie wyglądałam chyba trochę jak bułgarska prostytutka) wylałam na siebie znaczną część perfum i najzwyczajniej w świecie wyszłam (no dobra, wybiegłam) z domu, mówiąc rodzicom, że idę na spacer. Przypomnę jedynie, że za oknem było jakieś -8 stopni. Postanowiłam iść betonówką, mimo, że droga była dłuższa. Jakaś taka ostatnio się sentymentalna zrobiłam. Dodam, nieodśnieżoną betonówką, w butach na obcasie. Co więcej, w pewnej chwili postanowiłam biec, nieośnieżoną drogą, w butach na obcasie. Drodzy mężczyźni, doceńcie to czasami ;) Kilka razy mało co bym się nie zabiła, bo fragmentami owa droga była oblodzona (takie swoiste reggae na lodzie:P),ale w końcu zobaczyłam jego (rodziców) samochód. Zrobiłam kilka kroków i nie wiadomo jak znalazłam się znów w środku, znów widząc go i czujac jego zapach (a może on używa feromonów?). Beszczelnie spytał się czy go pocałuję, tak poprostu, jakby nic się nie stało, jakbym była jego własnością i powinnam to zrobić, oh beszczelnie mi się to podobało, ale jak już wspomniałam postanowiłam udawać obrażoną. No mysiu-pysiu co mi tym razem wciśniesz żeby wyjasnić to milczenie? Ah zapracowany byłeś? I nawet wolnej minuty nie miałeś by mi odpisać. Ah komórka Ci padła? Boże mój drogi, jaki Ty pechowy jesteś. Wszystko przeciwko Tobie, widzę taki swoisty bunt maszyn...Wkurza mnie, to jak nic mnie wkurza, że uważasz, że w to uwierzę! Mniej by już mnie wkurzyło gdybyś powiedział, prawdę, że nie udało Ci się z jakąś panią, bądź też zirytował Cię sms ode mnie, PRAWDĘ! A tak muszę wierzyć, że jesteś jakimś fajtłapą, który nie przewiduje, że może mu się komórka rozładować, no dajcież wy spokój. Myślałam, że wymyśli cos lepszego, że chociaż bedę się mogła pośmiać, a tu taka zwykła spodziewana wymówka. Widział, że nie wierzę w to co mówi i chyba nawet nie starał się uwiarygadniać swych słów, lecz zaczął wpatrywać się w moje oczy, wymówił moje imię, dotknął mojej twarzy. Wiadomo, że Alutka już miała miękkie kolana,ale stop! Jak Alutka jest oziębła, to ma gdzieś te fizi mizi. Odwróciłam się hihi! Ależ mi się to spodobało, biedny Grzesiu nie liczył się z tym, że Ala przez ten czas zhardziała!(znaczy się zrobiła się twarda:P). Nie będzie mi tu byle Burek ogona wąhał! A co! Ileż to musiał się naprosić żebym znowu go pocałowała, ale w końcu to zrobiłam. Mmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm ja chcę jeszcze raz!!! Hihihi już wiem dlaczego, gdy mój brat pożycza od mamy samochód siedzenia są zawsze odsunięte:P:P:P:P Aż chciałoby się zanucić piosenkę "Czerwone korale" Brathanków
"Potem mnie na wycieczkę wziął
I na wycieczce tej
Mą bieluźką bluzkę zmiął
Wszyscy mi zazdrościli tam
Gdy wróciłam i gdy
W pomiętej bluzeczce szłam"
Ale to mnie właśnie nurtuje, że gdy się spotykamy to nie robimy nic innego jak,jak, jak to nazwać? Nie robimy nic innego, jak? Hmm...nazwijmy to obściskiwaniem. Zadałam mu nawet wczoraj takie pytanie, na co odparł, że chce się mna nacieszyć. Uhm, nacieszyć, a później zostawić...pal sześć i tak kocham jak mnie całujesz. Inna zabawna sprawa, gdy tak sobie w tym samochodzie, w ciemnym lesie siedzieliśmy, jego ręka ciągle wędrowała między moje uda (oj Alutka, ty to jesteś bezwstydna żeby tak o tym pisać), mimo tego, że ciągle ta rękę przekierowywałam gdzie indziej. I tak oto w pewnym momencie, Grzesiu szepce do mnie cyz nie jest mi za zimno w takich spodniach. I tu burak:P Na śmierć zapomniałam, wybiegając w pośpiechu na to spotkanie, że te oto spodnie są przetarte na udach, ale wtopa, sądząc po jego minie, jemu się to raczej podobało...No, ale dobrze, jak widzicie zagalopowałam się w swym opowiadaniu z lekka, tak jak i zachowaniu. Na szczęście zadzwoniła mama, że w samochodzie muzyka grała i nie słychać było wiatru, musiałam wyjść i w środku lasu mówić, że już wracam, "już jestem na Wilczyńskiego":P. I tak dobrze, że był zasięg. Grzegorz zrozumiał rangę tego telefonu, i szybciutko odwiózł mnie niemalaże pod sam dom, dał szybkiego buziaka i odjechał. A ja jak zwykle byłam po takich spotkaniach pijana...