• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Pewna dziewczynka bez brwi

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 31 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Listopad 2015
  • Lipiec 2014
  • Czerwiec 2014
  • Maj 2014
  • Luty 2014
  • Styczeń 2014
  • Grudzień 2013
  • Listopad 2013
  • Październik 2013
  • Wrzesień 2013
  • Sierpień 2013
  • Listopad 2011
  • Październik 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Czerwiec 2011
  • Maj 2011
  • Kwiecień 2011
  • Marzec 2011
  • Luty 2010
  • Grudzień 2009
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Czerwiec 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006

Najnowsze wpisy, strona 17


< 1 2 ... 16 17 18 >

Here I am...

Witam wszystkich ponownie...mieliscie okazje troche ode mnie odpocząć ,ale to co dobre zwykle szybko sie kończy...Powód mojej absencji prosty i nawiązujacy do notki poprzedniej -mój buntowniczy charakter + niecierpiacy sprzeciwu charakter taty, znaczy sie kolejna kłótnia...O cóż tym razem poszło? A no sprawa powazna za częśto myje włosy! I własciwie nie powinnam tutaj pisac z irytacja ,bo to rzeczywiscie jest lekka przesada zeby myć swoje kudły codziennie ,ale niestety przez moja głupote muszę je myć tak czesto. Jak wszyscy wiedzą przez takie częste mycie głowy mozna wpaść w pewne błędne koło, znaczy sie taka sytuacja: myje włosy codziennie ,bo po jednym dniu mi sie przetłuszczaja ,a z kolei dlaczego mi sie przetłuszczają? A bo myje codziennie...No i niestety miałam o tyle pech ,że po 3 latach tata ni stąd ni z owąd zauważył,że chyba coś często te włosy myję ;)...Na poczatku była prośba ,nie posłuchałam (w sumie nie to zeby tak z przekory ,tylko nie chciałam chodzic w tłustych włosach do szkoły) później zaczęła się groźba ,nie posłuchałam i tatus musiał zastosować pewne sankcje...Najsampierw poznęcał sie troche psychicznie(trochę pokrzyczeć i powyzywać nigdy dość) ,a następnie oświadczył ,że nie mam wstepu na komputer...W sumie nawet nie protestowałam ,bo to by doprowadziło do trzskania drzwiami ,a i tak na ten okres akurat nie potrzebowałam komputera ,więc było mi to nawet na rękę ,że zamiast do nauki nie zasiade do komputera...ale cała ta taka kwaśna atmosfera w domu...to jest najgorsze...nie..to nie dla mnie...trzeba było sie pogodzic...Oczywiscie podstawowa sprawa wykonywac wszystko co karzą bez oporu,po drugie nie podpadać bardziej ,czyli jeśli nawet rozgrywka toczy sie miedzy mna a tatą to nie powinnam wchodzić w konflikty z mamą ,bo wtedy wszystko wraca ze zdwojoną siłą ,no i po trzecie starać sie jak najmniej pokazywać ojcu...Poskutkowało...Śniadanie wielkanocne przebiegło spokojnie ,a dzielenie sie jajkiem zażegnało już wszelkim niesnaskom...I jak tu nie kochać świąt? Kurcze ,teraz mam lekkie wyrzuty ,że tak oczerniam ojca...dobry z niego człowiek ,tylko straszny ekscentryk ,zresztą ja ide w jego slady...

16 kwietnia 2006   Komentarze (2)

Głowa rodziny...

Ja wszystko rozumiem,wszystko...i to ,że jestem w wieku kiedy rodzice nas najbardziej denerwuja i to ,że mój tata nigdy nie był pobłażliwy ,ale do jasnej cholery ile można to znosić?! Kocham mojego ojca i mam do niego wielki szacunek ,ale to co czasami ten despota robi z naszą rodziną to woła o pomste do nieba...Nie ,nasza rodzina nie jest jakąś patologiczną ,a może i jest?Przynajmniej nie jest tak ,że ledwo wiążemy koniec z koncem ,a rodzice urządzaja sobie libacje alkoholowe ,ale czasami ilośc decybeli podczas kłótni w naszeym domu potrafi ogłuszyć...Oczywiście to nie jest tak ,że kłócimy sie dzień w dzień ,ale o kłótnie miedzy ojcem i reszta rodziny (wytworzył sie taki podział)jest bardzo ,ale to bardzo łatwo..Starsi członkowie maja większe doświadczenie w nierozjuszaniu ojca ,ale ze mną sa jeszcze problemy...Dzisiaj przykładowo zostałam opieprzona ,że skoro sie pierwsza obudziła ,to nie zgasiłam światła na tarasie...W sumie słusznie ,bo to był niby mój obowiązek ,ale żeby się wydzierać o taką drobnostkę? Jednak ,gdy się wydziera to i tak półbiedy ,gorzej ,gdy jasniepan sie na nas obrazi i zamyka sie w swoim biurze na kilka dni ,wychodzi jedynie na posiłki z wielce obrażona miną ,dając nam do zrozumienia ,że jesteśmy tacy niedobrzy ,że go obraxiliśmy...Paranoja ,naprawde istna paranoja ,ale myslę ,że to będzie dobra szkoła życia i chyba juz żaden człowiek mnie tak nie zdziwi jak mój ojciec..z tym ,że moja psychika ,jak możecie zauwazyć jest przy tym już bardzo pokieraszowana...

09 kwietnia 2006   Komentarze (1)

Ali odbija...

Po długiej nieobecnosci witam wszystkich ,zostałam pdłączona do tego zdradzieckiego medium i po raz kolejny moge wam truc o moim zyciu. Ale po co tak ogólnie ,zacznijmy od dnia dzisiejszego. Mamy dzisiaj 7 kwietnia roku pańskiego 2006. Dokładniej piątek ,jak w kazdy piątek Alutka od samego rana była wysadzana energią ,bo przecież to właśnie w ten dzień ma ona lekcje z bokym zwierzaczkiem-księdzem.Aby jej emocje troche uszły postanowiła pojechać swoim pieknym srebrnym bicyklem do szkółki ,zmachała sie niesamowicie ,po drodze usłyszała kilka ofer matrymonialnych od elokwentnych men(el)ów leżących w krzakach przy drodze do szkoły... Mimo tak duzego wysiłku ,jak przejechanie ze swojego domku do szkoły ,to nie ostudziło emocji panny Alicji ,nadal promieniała ze szczęści ,że po 5 dniach znowu Go zobaczy. Gdy juz dojechała do szkoły do jej uszu dobiegła kolejna ,jakże wesoła nowina! Był pierwszy piatek miesiąca , co oznaczało w jej specyficznej szkole ,że na pierwszej lekcji pójdziemy na msze do pobliskiego kościoła. Dla Ali miało to jednak inne znaczenie ,przez jej ciało przechodziły dreszcze zachwytu ,ze zobaczy go o 4 godziny wczesniej.Jakaż była szczęśliwa ,gdy siedzac w koscielnej ławce zobaczyła zwierzaczka zmierzajacego szarmanckim krokiem do konfesjonału ,a jakże chciała tam podejść i wyjawic mu najskrytsze sekrety ,wiedziała jednak ,że nie prowadziłby ja tam zal za grzechy lecz zwierzęce pożądanie. Zawstydziła sie troszeczke i oddała modlitwie.Msza własciwie nie była dla niej istotna ,ostatni jak juz pisała ,bardzo wątpiła w istnienie Boga ,więc siedziała jedynie ,aby siedziec.Zwierzaczek schował się w konfesjonale więc nie miała jak go podziwiac ,ale miała nadzieje ,że pojawi sie znów ,udzielajac komunii.Niestety ,ci przekleci grzesznicy stali w dłuuuugiej kolejce do niego ,więc nie było szans ,aby wyszedł przed komunią,a nawet przed końcem mszy...Z racji tego ,że mamy Wielki Post po mszy odbyła sie droga krzyzowa i wtedy dopiero miałam okazje zobaczyc go ponownie lecz jedynie na ułamek sekundy.Pozostawała jeszcze lekcja religii ,więc Ala i tak była bardzo happy do momentu kiedy jej oczom miał się ukazać znowu...Lecz co się okazało??? Do klasy wparował jakiś nieokrzesany diakon...Z poczatku Ali serce zaczęło bić szybciej ,bo przeciez jak to? Gdzie jest Robert (gadaj co zrobiłeś z Robertem :P) przeciez jeszcze z rana go widziałam!Gdy juz wyszłam z szoku do mojej świadomosci doszła pewna myśl ,że może od dnia dzisiejszego to własnie ten diakon bedzie nas uczył religii...Przebigł mnie zimny dreszcz...lecz wkrótce odezwał sie rozsadek...nie mogliby nam chyba zmienic księdza tak w połowie semestru?...a przeciez i tak wszystko jest możliwe wiec ten głos rozsadku najmadrzejszy nie był ,ale w krótce zostałam uspokojona przez samego diakona ,że on ma z nami jedynie jedna lekcję...uffff szczerze odetchnęłam ,ale strach przed tym ,że kiedys go nie zobaczę został na nowo zasiany w moim sercu...Na szczęście niedługo poniedziałek:P....

Ps. Ten ksiadz tez nie jest niczego sobie ,ale Robert jest przystojniejszy i ruuuuudy :P

07 kwietnia 2006   Dodaj komentarz

So happy day - wiosna w Krainie Czarów......

Dzisiejszy dzień był niezwykły i piszac to nie mam na myśli ,że stało sie cos przełomowego ,jakieś spotkanie z alienami (to stało sie 8 lat temu ,gdy szłam do szkoły :P).Chodzi raczej o zwykłe rzeczy ,które właściwie tak żadko się w moim zyciu zdażają ,że można je nazwać niezwykłymi. Bez owijania w bawełnę, wczoraj pokłóciłam się z mamą ,przyznam ,przesadziłam. Konsekwencją tego musiaółam jechać do szkoły okejką (a nie wygodnie samochodem z mamą). Ciasno ,jak diabli ,w dodatku godzina już była późna ,a na ulicy kilometrowy korek. Zbliżał sie mój przystanek ,a w mojej głowie tylko jedna sprawa -"Jak ja wysiądę?!". Był to o tyle dylemat dla mnie ,że już zdażyło mi się nie raz,że przez ten cholerny tłok przejechałam kilka  przystanków więcej niz miałam w planie i wszystko wskazywało na to ,że sytuacja sie powtórzy,a przeciez nie mogłam sobie pozwolić ,aby wracać te kilka przystanków z powrotem ,bo pora była już późna.Musiałam wziąźć się w garść. Swoim słowiczym głosem spytałam współtowarzyszy jazdy : "Czy mogę wysiąść?" na co spośród ścisku doszedł pomruk potwierdzający. Okejka zatrzymała się ,ścisk się rozluźnił i wreszcie mogłam wyjść. Czas mimo wszystko nie działa na moją korzyść ,było już po 8 ,jak najszybciej tylko mogłam poczłapałam do szkoły ,cała w nerwach ,że gdy wejdę do klasy automatycznie wyladuje przy tablicy. Na szczęści moje rozważania  w drodze na skazanie przerwała Magda. Ona również najwidoczniej utknęła w korku ,a jak to mówią we dwoje raźniej,wiec kamień lekko spadł mi z serca. Weszłyśmy do klasy,oczywiscie przywitał nas promienny usmiech historyka i arcyinteligentny komentarz ,że się spóźniłysmy. W szatni(mamy taka specywficzna szkołę ,że szatnie są w klasach ) trochę się pobrechałysmy,co mogło go trochę rozjuszyć ,ale widocznie puścił nasze hihy mimo uszu (kolejny niezwykły objaw tego dnia).Gdy dołączyłyśmy do lekcji minęło dopiero 8 minut ,więc akurat skończyły się sprawy porządkowe i modlitwa (w mojej specyficznej szkole jest cos takiego jak poranna modlitwa ;)),a Wojno rozpoczynał lekcję. W pierwszej kolejności rozdał poprawy prac klasowych i ku pogorszeniu moich i tak zszarpanych nerwów wezwał do odpowiedzi Sobiewską (jak to zwykł się zwracać do mojej koleżanki). Niestety nie powiodło jej się ,a raczej powiodło sie Wojnowi( ze swoim wampirzym usmiechem na twarzy wpisał kolejna pałę). Nie zapowiadało to nic dobrego dla mnie, tak sie bowiem składało ,że gdy Wojno oblewa Sobiewską ma ochote na mnie ( przy tablicy ma się rozumieć :P).W swoim domniemaniu niestety się nie pomyliłam. Przyszedł czas na K......... Jak to jednak zwykle miałam w swoim zwyczaju postanowiłam poratować się jakims racjonalnym dialogiem. Był nieugięty ,ale Alusia ma haczyki na wszystkich. Stał sie cud 2:1 dla Alusi,Wojno zakończył rzeź na jednej ofierze. Hehhe później na przerwie postanowił sprawdzić czy mam pomalowane rzęsy (taki niby z niego obrońca przyzwoitości).Biedaczyna ma jednak wzrok juz nie ten (ma 29 lat,a wzrok 69 latka) w związku z czym musiał zbliżyć swoją paszczę na 10 cm przed moją,sęk jednak w tym ,że zrobił to zza moich pleców i jego wielkie szklane ślepia zamiast widoku paprotek na oddalonej szafce dość mnie zaskoczył ,na tyle ,że krzyknęłam "O BOŻE!" ,dziewczyny w których towarzystwie siedziałam miały niezłą polewę :P.Jednak to nie koniec moich mrożących krew w żyłach przygód. Następną lekcją była religia ,do klasy jak zwykle szarmanckim krokiem wparował rudy zwierzaczek (mrrr). Zapowiadała sie jak zwykle nudna lekcja,gdzie ksiądz będzie usilnie i bezskutecznie próbował rozwinąć dyskusje na wielceważnych zagadnień Katechizmu Kościoła Katolickiego. Jak zwykle Ala ma zawsze rację ,ale zawsze jest jakieś ale ;)Gdy mielismy napisać ,co jest naszym krzyżem ,trochę sie zagadałam z Piotrkiem (kolega z ławki obok) i nie wiedziałam o co chodzi ,akurat przechodził zwierzaczek ,zauważył moje braki na kartce i strzelił: "pewnie w twoim krzyżem są lekcje religii"(mówił to z czarujacym usmiechem) ja odwzajemniłam usmiech i próbowałam zamaskować szczere zdezorientowanie.Jak Boga kocham! Od 1.09 kiedy się poznaliśmy do dnia 27.03 nie wymienił ze mną ani słowa tak na luzie! I czy to nie jest niezwykłe??!! Mało tego ,na przerwie znowu przyłapałam tego rudzielca jak na mnie patrzył :P Boże ,więcej takich dni!!!! Ehehhe z tych emocji chyba nie zasnę w nocy :P:P:P:P:PP:P:PP:

29 marca 2006   Dodaj komentarz

Daddy ,daddy cool...

no ,dawno mnie tu nie było ,a szanowna telekomunikacja nadal nie raczyła wyłączyć mi internetu ,ale ok...Wczoraj mój rezolutny braciszek zwrócił sie do mnie z prośba ,abym wystawiła jego nowiutki telefon (Sony Ericsson K700i) na Allegro .Oczywiscie zgodziłam się ,ale później gorzko tego żałowałam.Chłopak wymyślił sobie ,że pusci go za 6 stów ...ile było krzyku żeby mu wytłumaczyć ,że nikt mu za taka kwotę tego telefonu nie kupi. I tłumacze mu i proszę i mówię ,a ten nic,ale w koncu moja sztuka perswazji doprowadzona prawie do doskonałości zrobiła swoje,zgodził sie na 450...no i czekamy aż ktos zacznie licytacje...W kazdym badź razie nauczyłam się ,że za żadne skarby nie robi się interesów z rodziną. Gdyby to był ktos obcy dałabym spokój ,niechby sobie "sprzedawał" ten telefon po 600 złotych ,ale ze wzgledu na to ,że to mój brat ,chciałam dla niego jak najlepiej... Tak poza tym naszła mnie moda na totalny oldschool ...Yeah to jest to! Boney M ,pekaesy i musze okulary to jest to...Ehehe dzisiaj całą droge z kościoła do domu w głowie brzmiało mi "Daddy ,daddy cool...." eh...kiedys to były czasy :) Albo w kosciele nastepujaca akcja...Wszystkie ławki w babciach śpiewających te swoje piosenki "bądźże pochwaaaaaloooona hostyjooooo żyyywa..."(czy jakoś tak) i nagle przez kosciół przechodzi pani w w szpilkach ,kusa spódniczka w futerku i uwaga....uwaga....różowe włosy...Hehhe babciom to myślałam ,że normalnie gały wyjda na wierzch ehehhe...swoją drogą ostatnio zaczynam powątpiewac w instytucję kościoła ,ale to ponoć typowe na ten wiek ,więc nie bede sie z tym obnosić...A tak z innej beczki to ostatnio przyłapałam księdza rudzielca ,w którym sie podkochuję ,jak sie na mnie wpatruje na przerwie...Ehehhe dobra ,dobra wiem,że na pewno nie chodziło o to ,że nagle oczarowałam go swoim widokiem...eh...jak wiekszośc nauczycieli pewnie zastanawiał się dlaczego siedzę sama na przerwie...Przyznam ,że zaczyna mnie to wkurzać.Jestem zwykła ,cicha i spokojna dziewczynką ,nikomu krzywdy nie robię (no ,a przynajmniej staram się :P) i chyba moge wymagac troche spokoju od tych wszystkich bachorów ,którzy wchodząc w wiek dorastania staja się jeszcze bardziej irytujacy i nie do zniesienia ,ale m0oże skończę te niedorzeczne dywagacje ;)

28 marca 2006   Dodaj komentarz

...z wiosną zaczna sie na nowo nasze słodkie...

Pierwszy dzien wiosny! Koniec tej najgorszej pory w roku ,kiedy część zwierzat zapada w sen ,a te bardziej odporne zmniejszają obroty...W szkole o dziwo złożyli nam na ten dzien ciekawa propozycję ,wyjscie do kina i jedynie dwie lekcje ,w związku z czym spędzanie tego dnia na własną rękę nie było juz tak atrakcyjne. Jedynie zatwardziali wagarowicze postanowili zbojkotować tę propozycję.Ja osobiście wolałam nie ryzykowac suszeniem głowy o kolejna nieplanowanie opuszczona godzine ,zresztą wolałam sobie posiedzieć w ciepłym kinie niż gdzieś w lasku popijając browara...Poszlismy na "Czerwonego Kapturka" no cóż bajka ,jak bajka troche smieszna ,ale nie tak jak widz po 6 roku zycia by tego chciał...Po seansiebylismy wolni ,więc połaziłam jeszcze z koleżankami po centrum handlowym i ku mojej uciesze spotkałam mojego tatę ,który zabrał mnie do domu i wykluczył perspektywe wleczenia sie zapchanym autobusem. Przy okazji chodzenia po sklepach stwierdziłam ,że tak naprawde nic w nich nie ma. Może trudno to sobie wyobrazic ,ale na kilkadziesiąt sklepów ,w ani jednym nie znalazłam czapki ,której szukam już odkad wiosna zaczęła się objawiać...CHodzi mianowicie o tzw. tirówkę...Fakt ,że jest ona w prawie kazdym sklepie jednak wszystkie sa tak picusiowate i wycackane ,że zbiera mi sie na wymioty ,a ja potrzebuje zwykłej ,niebiesko/zielono/czarno-białej... W ogóle ta dzisiejsza moda młodzieżowa to jakas taka dzika...Znaczy się zalezy po jakich sklepach sie patrzy...Na rzeczy z Reportera ,Housa czy Croppa poprostu nie moge patrzeć ,właściwie to jedynie w  H&M i Reserved mozna znaleźć normalne rzeczy,ale cóż ,sa gusta i gusciki ,a i tak najlepszy jest swój własny styl...Własciwie gdybym tak tylko miała maszyne do szycia to myślę ,że sama bym podejmowała jakies próby "projektowania" ,ale gdy tylko wspomne mamie o tym ,że mogłaby mi skombinować jakąś maszynę (np. od babci) to zbywa mnie komentarzem o moim słomianym zapale.Fakt ,istnieje u mnie coś takiego ,ale gdy coś mnie naprawdę wciąga to niemożna mnie od tego oderwać.Przeciez wszystkiego należy spróbować...A propo robótek recznych technik kazał nam przygotowac materiały do zrobienia jakiegoś przedmiotu na jego lekcję.Nie miałam pomysłów ,wiec postanowiłam kupić sobie model samolotu do sklejania ...Padło na jakiegoś rosyjskiego bombowca :P W kazdym bądź razie życzcie mi szczęścia ,aby przypadkiem mi z tego nie wyszedł telewizor :P

21 marca 2006   Dodaj komentarz

Ja też chcę grać w zespoleeeee!!!

I oto jestem znowu...Internetu mi nie wyłączyli i nie wiadomo kiedy to zrobią,więc hehe pewnego dnia poprostu znikne z tego bloga ,sama naweyt o tym nie wiedząc ;)...Wczoraj byłam u kumpeli ,swoją droga nie lubię wyrazu "kumpela" ,może zastąpmy to koleżanką.Byłam tam w jakże zaszcztnym celu ,a mianowicie na obchodzeniu urodzin...Impreza ,jak to zwykle imprezy ,na które póki co mam prawo chodzic sa drętwe ,jak zwłoki...Ogólnie tego typu8 imprezy ograniczają się do wżerania przygotowanego poczęstunku i obejrzeniu jakiegoś filmu. Tym razem padło na King Lajona 2...Heheh przy jedynce płakałam jak bóbra z tym ,że wtedy miałam koło 6 lat ,ale dwójka to był kompletny niewypał :P Simba się w jakieś romanse wdał ,w połowie filmu wparadował Chuck Norris wziął wszystkich z pół obrotu ,a z nieba warczał emule(kaza)...No ,ale jakoś ścierpiałam ten umoralniający filmik no i pora się było zbierać...Przyjechała po mnie moja mama ,przy okazji zabrałyśmy jeszcze ze soba Magdę ,moja koleżankę...No i ja ,jak to ja musiałam odreagować tą nudną imprezę i zaczęłam sobie jaja robić,a że zawsze jestem pełna powagi to mama pomyślała ,że się czegoś naćpałam ,czy co...Jak wrócilismy do domu od razu zawołała tatę i kazała mi huhać...Hehehe Bożżżże jaka afera ! Oczywiscie nic nie ćpałam nic nie piłam ,ale ten brak zaufania do mnie przyznam ,że troche zepsuł mi humorek ,który tego wieczora miałam wybitny ;)

Ostatnio moja koleżanka ,tak jak ja basistka,starał się o angaż w zespole ,jest widocznie mocno zdesperowana ,bo starała sie o angaz do zespołu heavy-metalowego,a jej klimaty to coś w stylu Vanilla Ninja ,czyli taki pop-rock z przewagą tego pierwszego.No cóz poprosiła mnie ,abym jej towarzyszyła w tych trudnych chwilach ,więc poczłapałam razemz nią na jej debiutanckie wystapienie wśród członków tego zespołu...Osobiście miałam nadzieję ,że spotkam tam jakichś przystojnych studentów :P ,ale troche sie przeliczyłam...Gdy juz dotarłysmy na miejsce moim oczom ukazali sie panowie w wieku studenckim ,ale długowłosi ,bez bródek.Był co prawda jeden w moim typie ,ale jak to zwykle bywa żonaty...No ,ale dobra ,nie to było meritum tego spotkania...Więc tak ,moja koleżnka powiedzmy szczerze jest troche jeszcze zielona w sprawach basu ...Kolesie się z początku trochę zniechecili ,bo Aneta ,nie za bardzo kumała co ma grać i jak ,ale później jakoś jej poszło ;) A ja biedna siedziałam za stołem ,w sali 5x5m i myślałam ,że uszy mi odpadną...Metr od perkusji i gitary elektrycznej  grających wdodatku taka muzykę to chyba jednak za blisko :P...No ,ale jakoś przeżyłam ,próba sie skończyła ,a koleżanka dostała angaż....

19 marca 2006   Dodaj komentarz

Zimowe nastrojenie

Jutro odcinaja mi dostep do internetu ,zmieniam abonament.Z tego też powodu nie będzie mnie przez dłuzszy czas i nie bede pisała notek ,zreszta co to za różnica i tak moje notki nie są pisane z często ,ale cóż z szacunku do tej znikomej części czytelników (są w ogóle tacy?)informuje...Jutro do szkoły ,sprawdzian z niemca ,sprawdzian z matmy i masa zaległości. Szkoda ,że tak późno ,ale dochodzę dow niosku ,że nie wart chorować...Właściwie też czsami dochodzę do takiego dziwnego wniosku ,że nie wart chodzic do szkoły ,ale słusznośc tego wniosku jest wątpliwa. Znaczy sie ja wcale nie neguje potrzeby ciagłego kształcenia sie tylko ,że ja i myslę ,że n8ie jestem prezypadkiem odosobnionym ,poprostu na lekcjach sobie siedzę i myślę(ty myślisz?) ,pół biedy gdybym myślała o szkole ,jednak ja myślę o tysiacu innych rzeczy ,prezypominam sobie jakieś rzeczy z najdalszych zakątków pamięci ,a to co mówi nauczyciel poprostu sobie przelatuje koło ucha.Gdy odsiedzę te 8 godzin w szkole wracam do domu i dopiero tam zaczyna się moja edukacja...Pytacie pewnie jakie mam oceny z takim podejsciem? Powiem wam ,że nie narzekam ,nigdy nie miałam żadnej trójki na świadectwie...Właściwie może to zabrzmi śmiesznie ,ale wolałabym juz być na studiach, tam trzeba jedynie zdawać egzaminy w ustalonym terminie ,nie ma obowiazku uczęszczania na żadne zajecia...No ,ale to dopiero przede mną i na pewno nie bedzie to tak różowe jak sobie wyobrażam...

12 marca 2006   Komentarze (2)

Kopernik mieszkał w Toruniu i miał kuku...

Dzisiaj znowu nie poszłam do szkoły ,przyznam ,że nie chciało mi się jak diabli i nie pomnagała perspektywa lekcji religii z boskim księdzem ,nie chciało mi się i już...Właściwie to cały dzień dręczyłam mojego brata próbą kompozycji jakiegoś utworu na szkolny konkurs "I ty możesz zostać małym kompozytorem" ogólnie lekka siara ,ale co tam na początek kariery w sam raz ;) W poprzednim roku razem z koleżankami (nie wiem jakim cudem udało mi się z nimi dogadać) opracowaliśmy jeden utworek w stylu reggae.Ja napisałam tekst ,a dziewczyny spróbowały zrobić coś z melodią.No cóż efekt najlepszy nie był ,tekst był dość pretensjonalny i ogólnie taki jakiś nadmuchany ,no ,ale jeślui się pisze pod presją ("No Alka! Ale ty przeciez piszesz takie faaaaajne wiersze,nie bądź chamska")to nieiwele się można spodziewać.Melodia była nawet w porządku ,ale ogólnie piosenka wykonywana na kongo i gitarę elektryczną  jest taka jakby uboga ,więc wiele nie osiagnęliśmy.Pomijając juz to ,że w komisji zasiadały dwie panie od muzyki i jeden ksiądz ,przewodniczący chóru ,tak więc nie kierowałabym się ich opinią : p.ponoć nie spodobał się tekst,ale nawet ucieszyło mnie to ,że moje pierwsze próby pod tym kierunkiem wzbudzają kontrowersje ; ) No i tak oto w tym roku jest kolejna edycja tego konkursu ,oczywiscie nie liczę na żadne trofea ,bo pewnie tak jak w poprzednim roku wygrają piosenki o tematyce religijnej ,ale chodzi o to ,aby się pokazać...Póki co mam juz lekkie zarysy lini melodycznej ,nad tekestem popracuje później. Co do dnia dzisiejszego to wpadłam na jeszcze jeden genialny pomysł ,postanowiłam napisać list zaadresowany gdzieś w Polskę ,dokładniej do Torunia. Chodzi ogólnie o nawiązanie z kimś kontaktu ,a jeśli będzie to przypadkiem jakiś student ,to wiadomo ,że bede już w siódmym niebie.Muszę jeszcez w internecie wyszukać nazwy ulic ,najlepiej jakąś z akademikami,kto wie?Takie pisanie do nieznajomych to bardzo intrygujaca sprawa ;) więc póki co idę myśleć nad treścią...

10 marca 2006   Komentarze (1)

A co ty taka niewyraźna?

Gdyby ilość otrzymanych życzeń na dzień kobiet była dla mnie miernikiem mojej kobiecosci ,pomyślałabym ,że jestem obojniakiem. Hehe tylko mój ukochany tatus, braciszkowie i jeden baaardzo daleki kolega zauważyli ,że najwyraźniej jestem kobietą.Reszta nic ,ani widu ,ani słychu...Nawet nie pomyśleli o tym żeby sie zapytać jak się czuje ,bo przez ostatnie 3 dni nie było mnie w szkole.No ,ale cóż to z pewnością też i moja wina ,co prawda nie mam żadnych konfliktów,ale też i nie staram sie mieć przyjaciół .Uznaję ta instytucję za zbędną ,a przynajmniej w przypadku przyjaciółek.Nie chcę żeby wyszło ,że jestem jakąś szowinistką ,ale kobiety i przyjaźń miedzy nimi to coś co ze soba koliduje. Możliwe ,że tylko ja odnoszę takie wrażenie ,ale poprostu miałam juz niemiłe incydenty w związku z tzw. "przyjaźnią".Ogólnie ,patrząc z boku i wcale nie wykluczając siebie uważam ,że kobiety maja niezwykle skomplikowany układ myśleniowy,ale nie bedę się tu nad tym rozwodzić...Możliwe ,że moja ogólna niechęć do kolegowania i często brak zrozumienia dla mojej płci wynika z tego ,że mam 2 starszych braci i to oni ogólnie zajęli sie tym ,abym wyszła na ludzi.Oni nauczyli mnie bawić się w wojnę i nie mazgaić się w pierwszej lepszej ku temu chwili.Nastawili mnie też tak jakby na swój tok myślenia ,dlatego często nie rozumiem dziewczyn i przebywanie z nimi mnie irytuje. Nie,z moja orientacją seksualną wszystko w porządku.Sama z reszta wcale nie jestem jakimś babochłopem ,ale plotkowanie i inne typowe zajęcia ,mnie drażnią...Znaczy się wszystko jest ok ,tylko nie mam tzw."przyjaciółek" ,które de facto czekaja tylko az ci sie noga podwinie ,aby mogły o tym poplotkowac. Ale skończmy ten temat ,bo w ten sposób pewnie oburzy się znikoma część moich czytelników...Tyle na dzisiaj  hasta lavista....

09 marca 2006   Komentarze (2)

A to peszek....

Zima daje mi się we znaki oj daje...Zawalam szkołę ,zawalam życie...I zawsze ,gdy siadam za komputer nie wiem co napisać.Kurcze ,nie chcę żeby to brzmiało jakoś depresyjnie ,ale zbyt szybko leci czas.Przecież jeszcze niedawno miałam 6 lat ,a moim najwiekszym problemem było wiązanie butów.Teraz ni stąd ni z owąd mam lat 15 i moim najwiekszym problemem sa jakieś pieprzone miłostki do niedoscignionych ideałów...Wracając dzisiaj ze szkoły nawiedziła mnie dziwna myśl ,że może skoczyłabym pod samochód...heheh nie,wcale nie mam na to ochoty ,ale wspominam o tym tutaj ,bo najbardziej ciekawiłaby mnie reakcja otoczenia...Te wzystkie zaskoczone miny i słowa "wiedziałam ,że kiedyś to zrobi,zawsze była jakaś taka skryta..." te całe późniejsze łączenie faktów...heh żałosne...Ale w życiu bym tego nie zrobiła przez sam wzglad na rodziców ,to by był najgorszy sposób podziękowania za opiekę...Pewnie pytacie dlaczego akurat teraz wzięło mi sie na takie myślenie.Jak to śpiewał Tymon "Mam znowu doła..." Nie mam się do kogo przytulić ,nie mam z kim rozmawiać i nie mam komu pomagać...Moja skrzynka randkowa na o2 jest pusta ,w moim zyciu same wypłosze...I znowu jestem przeziębiona...Jutro dwa kolejne testy ,a polonistka chyba przestała zażywać Persen...Ksiądz zapuscił bokobrody ,przez co myślałam ,że się na niego rzucę...hehhe oczywiście z moja odwagą jest to rzecz między bajki włożona...ale przyznam ,że się zamyśliłam nad jego bokobrodami i na pytanie(mielismuy quiz na lekcji religii)ile lat ma wiek odpowiedziałam 1000 hehhe...Dobra koczę ,bo wychodzi mi z tego masło maślane...

06 marca 2006   Dodaj komentarz

Co się kryje pod nocnym czytaniem książek...

Czasami jestem bliska posiekania tego komputera na kawałki.Ostatnio ,jakieś kilka dni temu ,kiedy jeszcze miałam na to czas,napisałam notkę ,oczywiscie jak to miałam w swoim zwyczaju nie była to notka krótka.Zadowolona z siebie wcisnęłam ,aby mi zapisało ,a do mojej świadomosci dotarła brutalna prawda ,że zbyt dużo czasu upłynęło od rozpoczęcia pisania notki i jak sie już zdołałam przekonać moja notka nie zostanie zapisana...

Nie pisałam ,bo ostatnio mamy pełno sprawdzianów ,które z premedytacją zawalam.Mam tak fatalnego lenia ,że potrafię cały dzień ogladać telewizję i ani myślę wziąść(wziąźć,wziąć) jakiejkolwiek książki do ręki ,a jak juz wyjątkowo jakąś wezmę to będzie to coś takiego jak Łysiak ,a nie Biologia wśród nas (czy jakoś tak).No ,ale to dla mnie typowe na czas trwania zimy ,wtedy zawsze zapadam w taką jakby kimę i czekam aż do wiosny.Na wiosnę moje oceny radykalnie się zmieniają ,a nauczyciele mają nowy temat w pokoju nauczycielskim ,czyli tajemnicza przemiana panny Alicji z 2 klasy.Jakbym jeszcze nie pisała to moje gimnazjum jest dość małe ,ma po jednej klasie z kazdego rocznika ,dlatego naucziciele nie maja jakiś lepszych zajęć niż plotkowanie o każdym uczniu po koleji(kolei).

Wracajac do tej długiej notki ,której nie udało mi się zapisać ,to pisałam w niej ,że ostatnio bierze mnie na myślenie.Tak,tak dobrze czytacie ,nawet Ala czasmi wykazuje oznaki myslenia :P.Ostatnio wzięło mnie na myslenie w sobote wieczorem.Nałożyłam słuchawki na uszy(tak na wszelki wypadek:P) i wsłuchując się w dźwieki płynące z discmena miałam rozmyślać całą noc.I tak oto panna Alicja myślała o Korku,o księdzu i o innych pierdołach ,ale o dziwo najwięcej myślała o kortowiadzie (juwenalia UWM).Pytacie co 15 letnie dziecko może mieć z tym wspólnego? A otóż dużo ;) Jak wam opowiadam wprost szaleję za brodatymi studentami ,a przeciez wiadomo ,że na takiej imprezie będzie ich multum.Był tylko jeden mały problem ,rodzice nie chcieli mnie puścić(nic dziwnego),ale w głowie małej Ali już szykował sie szatański plan.Za dnia ok,mogłam nie iść ,bo koncerty były denne ,ale wieczorem(a raczej w nocy) musiałam tam być,grała Pidżama Porno i Myslovitz. Mój plan zaczęłam realizować już za dnia po pierwsze odpuściłam sobie namawianie rodziców ,aby mnie na ta imprezę puścili (mogliby bowiem przejrzeć moje plany) ,zaczęłam równiez ćwizcyć ciche otwieranie zamka,a z wieczora udałam ,że jestem dość senna i poszłam "spać" .Tak naprawdę robiłam replikę mnie podczas snu ,czyli wkładałam ubranie pod kołdrę i upychałam je,tak by chociaz troche mnie imitowały.Za głowę posłużyła piłka nakryta kołdrą :P Próba generalna odbyła się gdy moi rodzice równiez szli spać.Jako że mój pokój jest w jakimś dziwnym położeniu ,dzięki któremu możemy mówić o saunie w moim pokoju ,to zawsze muszę mieć otwarte drzwi (inaczej bym się ugotowała),a że mój pokój jest obok pokoju rodziców zawsze można zauważyć moją absencję w łóżku.Schowana za łóżkiem czekałam aż moi rodzice przejdą korytarzem do swojego pokoju ,przeszli-nie zauważyli niczego nadzwyczajnego "znaczy sie udało"-pomyślałam.Odczekałam jeszcze aż zasną i zeszłam do salonu.Tam się przebrałałam,umalowałam,wyperfumowałam(w końcu jakoś się trzeba pokazać:P) i byłam gotowa do wyjścia.Drzwi dzięki wcześniejszemu treningowi nie sprawiły żadnej niespodzianki.Byłam wolna ,jedyne co się nie zgadzało w moich planach to był czas ,było bardzo późno ,zanosiło się na to ,że na Pidżamę Porno już nie zdążę ,ale ciągle miałam nadzieję.Jak tylko mogłam najszybciej ,ruszyłam na przystanek.A tam szok....O tej porze nie kursowały juz żadne autobusy (dla 15 latki chodzącej spać o 22:00 nie było to takie oczywiste;)).Ni było innego wyjścia jak pójść na piechotę na drugi koniec miasta.Alicja K znała jednak skrót ,ciemny i niebezpieczny o tej porze doby...Ala jednak była młoda ,głupia i zdesperowana-poszła skrótem.jak to mówia głupi ma zawsze szczęście ,więc Ali oczywiście nic sie stać nie mogło.Była w końcu na kortowie(dzielnica Olsztyna ,gdzie odbywa się kortowiada).Kurcze i jak zwykle spaliłam opowiadanie ,zapomniałam dodać ,że umówiłam się na ta kortowiadę z Korkiem(alias Łukaszem) ,oczywiscie studentem poznanym jak to zwykle bywa w internecie.Rozmawialiśmy ze soba już kawał czasu ,no i wypadało się spotkać,a że obojgu z bas pasowała kortowiada to i właśnie na jej czas się umówiliśmy. Gdy już jak pisałam dotarłam na to kortowo okazało sie ,że za chiny nie mogę znaleźć tego akademika ,pod którym sie umówilismy ,wiec jeszcze sobie wykonałam z 10 telefonów do niego,ale w końcu moim oczom ukazał się przystojny blondyn.Hehe był już trochę podchmielony ,więc nie było problemu z przełamaniem lodów pierwszego spotkania na żywo.Poszliśmy na koncert (tak jak myślałam ,zdążyłam tylko na Myslovitz) trochę sie powydurnialismy ,a że i ja skosztowałam trochę trunków wyskokowych to zrobiło się gorąco.Przewinęlo się kilka dłuższych,a Korek kuł żelazo póki gorące.Mianowicie zaprosił mnie na do akademika(hehhe może na herbatkę?).Wszyscy wiemy czym to grozi ,na szczęście zachowałam troche zdrowego rozsądku i powiedziałam ,że właścwie muszę już wracać do domu( i rzeczywiscie tak było).Korek oprzytomniał,że włąsnie zaproponował mi seks ,przeprosił (dobry strateg:P) i zaproponował ,że mnie odprowadzi na przystanek.Niestety nie skorzystałam ,bo autobusy jeszcze nie jeździły ;).Pożegnaliśmy się i ruszyłam w droge powrotną.Heheh w moim stanie powrót nie był taki łatwy ,ale w końcu dotarłam ,otworzyłam po cichu drzwi ,przebrałam się i połozyłam się do łóżka. Nazajutrz obudziła mnie rozmowa rodziców na temat tego dlaczego tak długo śpię ,a później kazanie ,że nie powinnam tyle czytać po nocach :P Znajomość z Korkiem trwała ,aż do wakacji,wtedy nasze drogi się rozeszły (jak to ładnie brzmi)...Ale oto w sylwestra Korek odzywa się do Ali znowu,nawiązuja rozmowę ,ich stosunki oziębły ,Ala jest pełna irytacji ,a Korek nadal nie wie ,że Ala ma lat 15...Wyglada na to ,że znowu spotkamy się na kortowiadzie z tym ,że w tym roku może pójde na herbatkę? 

02 marca 2006   Komentarze (1)

Nigdy więcej takich akcji proszę!

W końcu dzień odpoczynku,po nie udanej nocy...Eh głupio o tym pisać ,ale muszę to z siebie wyrzucić.Jeśli mój blog czytaja czyjkolwiek rodzice(w co wątpię) to usilnie proszę ,a nawet błagam.Nie wydzielajcie swoim dzieciom pokojów blisko waszego pokoju!Miłosne odgłosy waszych uniesień moga doprowadzić do trwałego obrzydzenia tej cudownej rzeczy jaką jest stosunek dwóch kochających się osób...Na szczęście są jeszcze takie wynalazki ,jak discmen ,więc mogłam założyć słuchawki i odciąć się od tych odgłosów,ale i tak ciężko mi było zasnąć byłam pełna obrzydzenia...oczywiście nie twierdzę ,że seks to coś odrażajacego ,jednak jeśli słyszy się jak uprawiają go własni rodzice to żyć się odechciewa! No dobra,to na tyle mojego apelu...Dzisiaj z kolei pobiłam mój rekord siedzenia w łazience wyniósł prawie 3 godziny:P Myślałam ,że mama to mmnie normalnie zlinczuje hehhe..Poprostu trochę się zaczytałam i tyle.Wyobraźcie sobie ,że zainspiroawana moim niby uczuciem do ksiedza wyczytałam na tym blogu z linka ,że jest taka książka "Ptaki ciernistych krzewów" ,która tam niby opowiada o miłosci młodej dziewczyny do księdza.No i cóż mądrego Alutka mogła zrobić? Oczywiscie kupiła i zaczęła czytać z wypiekami na twarzy.Książka jakieś 600 stron ,a ja po tygodniu już na 500-którejś.Ale tak naprawdę to to jest straszny Harleqin ,książka ogólnie bardzo schematyczna ,zakończenie mozna poznać po przeczytaniu pierwszych 5 stron.No ,ale sami rozumiecie Alutka jak juz za coś sie bierze to sie angażuje w to całkowicie.Wczoraj przykładowo zaczęłam robić na drutach ,to co prawda juz któreś z kolei podejscie do tej trudnej sztuki ,ale za Chiny mi nie idzie,przynajmniej przestałam juz spuszczać oczka ,ale za to zaczęłam dodawać :P Więc chyba mimo wszystko nie zrobie sobie moich wymarzonych rękawiczek...I na dzisiaj chyba na tym kończę moi mili...

25 lutego 2006   Komentarze (2)

Zwykły dzień w Krainie Czarów...odc.2

Mamy dzisiaj piatek ,dla panny Alicji ten dzień nie znaczy więcej niż dzień w którym ma lekcje religii ,a na religii boskiego księdza.Zaczynając jednak od początku.Poranek całkiem znośny ,jakoś się zebrałam bez wiekszych rewolucji do szkoły.Później pierwsza lekcja-godzina wychowawcza,czyli 45 minut spędzonych na odkrywaniu "Kim chcę zostać w przyszłości"-horror...Druga godzina lekcyjna-wychowanie fizyczne.Absencja naszej nauczycielki ,co oznaczało tyle ,że mamy mieć wf wspólnie z chłopakami.Jak to zwykle bywa żadna dziewczyna z klasy w takich okolicznościach nie ćwiczyła,za to urządziliśmy sobie godzinkę wspomnień...g łównie moich wybryków...ehh kiedys to były czasy...Pamietam ,jak po raz pierwszy umówiłam się z pewnym studentem i poprosiłam o przypilnowanie całej sytuacji przez moje dwie koleżanki.Znaczyło to tyle ,że miały mnie śledzić ,jak sie z nim przemieszczam.Ale od początku...Tomek miał bodajże 23 lata znałam go jak zwykle z internetu lecz w końcu trzeba się było spotkać(gdy dostałam jego zdjecie myślałam ,że spadnę z krzesła ,był brzydki jak noc ,ale zaryzykowałam ,co się okazało ,chłopak był poprostu tragicznie niefotogeniczny).Umówiliśmy się pod Mc.Donalds'em między 10,a 11 juz nie pamietam dokładnie...(dziewczyny w tym czasie siedziały w środku).Czekałam jakies dobre 10 minut ,no ,ale w końcu się zjawił ,był nawet przystojny i ruszyliśmy w drogę (dziewczyny również z tym ,że szły druga strona ulicy).Z racji wczesnej pory trudno było nam znaleźć jakiś otwarty pub,wiec zanim znaleźlismy sobie "gniazdko" obeszlismy chyba z 3 puby. (a dziewczyny za nami,co gorsza Tomek chyba dostrzegł je,no ,ale w kazdym bądź razie nic nie mówił)Wkońcu znaleźlismy coś na starym mieście ,Tomek zamówił 2 piwa(przy informacji ,że mam 17 lat)no i tak sobie rozmawialiśmy,atmosfera sie rozluźniała...(tym bardziej ,ze mam słaba głowę) ,a dziewczyny poszły znowy do Mac'a.W między czasie dzwoniły do mnie kilka razy z pytaniem "co robię" ,więc wyłączyłam telefon.Wszystko ładnie pieknie ,ale trzeba było wracać do domu.Tomek odprowadził mnie do przystanku ,a ja poczułam konsekwencje konsumpcji piwa i mojej słabej główki.Wyjęłam telefon ,chciałam napisać smsa do dziewczyn ,ale niestety klawisze mi się mieszały ,postanowiłam ,wiec zadzwonić hehhe podobno gadałam jakieś bzdury no ,ale w końcu umówiłyśmy się przy ratuszu.Ruszyłam autobusem cały czas uśmiechając sie do nieznajomych ludzi ,gdy już dojechałam ,prawie ,że wytoczyłam sie z autobusu i zaczęłam poszukiwanie dziewczyn ,co chwila tracąc równowagę.Na szczęście szybko mnie znalzły i pojechałyśmy autobusem z powrotem do Mac'a.(Z relacji swiadków wynika ,że ponoć przez cały czas w autobusie mówiłam ,że chce mi się siusiu)No ,ale ok dojechałyśmy dziewczyny zamówiły zestawy i poszłysmy do parku (gdybysmy miały jeść w Mac'u za bardzo bym się darła:P).Długo ,by opisywać co ja w tym parku wyprawiałam...do historii przeszło moje pytanie skierowane w kierunku gołębii "A co one takie agresywne?" I rozmowa z jakims zaczepionym pijakiem o polityce.Przyznam szczerze ,że z perspektywy czasu jest to bardzo zabawne ,ale i tez bardzo tragiczne,bo pokazuje skutki tego ,jak zachowuje sie upite dziecko...

Po wfie była lekcja muzyki ,czyli odśpiewywanie piosenek w tonacji w którą nikt nie mógł trafić ,bo nasza nauczycielka nierozumie ,że nie każdy ma słowiczy sopran jak ona.Następnie był angielski nic istotnego z tym ,że chłopacy przede mną zaczęli się chlapać atramentem i mnie sie oczywiscie dostało.Później był Polski ,baba przyszła niesamowicie czymś rozjuszona ,wiec na wejściu zrobiła nam kartkówkę,jak sądzę połowa klasy dostanie pały.No i wkońcu upragniony przedmiot-religia.Temat był związany z namaszczeniem chorych ,ale przyznam szczerze ,że nie słuchałam ,tylko cały czas sie w niego wpatrywałam ,jak i reszta żeńskiej części klasy.Zastanawia mnie jedna rzecz ,dlaczego najprzystojniejsi i najinteligentniejsi męzczyźni zawsze zostają kapłanami?No cóż ,to najwidoczniej jakiś nieodgadniony plan Boga...Ostatnią lekcją była matematyka ,oczywiscie wszyscy robili co chcieli ,a sama matematyczka nie miała juz iły ,a raczej nie chciało jej się nas upilnować.Na tym skończyłam swój dzień szkolny i tymczasem sajonara,bo ta notka jakaś taka długa i co gorsza nudna mi wyszła...

24 lutego 2006   Dodaj komentarz

Alicja w Krainie Czarów odc.1(prolog)

No ,to warto by juz zacząć pisać treści właściwe. Na poczatek zawsze dobrze jest sie przedstawić.Bardzo chciałabym całościowo ujawnic moja tożsamośc jednak ,chciałabym być również pisząc ten blog szczera do bólu...Chciałabym napisać to czego nawet sama o sobie nie wiem.I przyznać trzeba ,że byłoby to bardzo lekko myślne,jednak ja ,jako osoba ,młoda ,głupia ,nieodpowiedzialna etc. Nie dość ,że bede pisać co mi się żywnie podoba ,to nie bede sie ukrywav pod żadnymi pseudonimami.Niech sie dzieje wola nieba ,z nią sie zawsze zgadzać trzeba ;)

Na imię mi Ala (a przynajmniej mogę tak wnioskować z relacji świadków moich chrzcin) ,wole jednak ,gdy ludzie zwracaja sie do mnie per panno Alicja to pozwala rozkwitac mojemu narcyzmowi.Mam 17 lat o pardon....mam tych lat 15 ,jednak tak sie przyzwyczaiłam do tego kłamstwa ,że czasmi jest ono bliższe prawdy.Otóż całe kłamstwo wzięło się z mojego umiłowania do brodatych studentów,a raczej ich niecheci do 14-15 latek.Nie ma co sie dziwić ,bo dziwne byłoby to ,że dorosły mężczyzna zainteresowałby sie dzieckiem ,jakim 14-15 latka niestety nadal jest.Może przestaje byc nim fizycznie ,jednak psychicznie zdecydowanie jest to jeszcze dziecko.Cóż więc musiałam zrobić ,by w koncu zwrócili na mnie uwagę?Okazuje się ,że niewiele ,ale z jakim efektem ;) I tak oto mówiąc panom studentom ,że ma sie tych lat 17 (i jesli sie wyglada troche starzej niż jest w rzeczywistości) staje się wtedy kims ,woięcej niz formą pośrednią,która ich nie interesuje ,bo staje się wtedy w ich oczach kobietką,obiektem pożądania.I tak ,oto panna Alicja przeżywa wiele perypetii w związku z tym "niewinnym" kłamstwem ,ale o tym w nastepnych notkach.Będąc nadal przy obiektach do których wzdycha panna Ala warto wspomnieć ,że cierpi ona na pewien rodzaj nimfomanii(co prawda w łagodniejszej formie).Mianowiecie zakochuje się w prawie każdym mężczyźnie ,który zada sobie tyle trudu ,aby zamienić z nią choć jedno słowo(hehhe jak "przepraszam" w autobusie).Ale jest jedna cecha panny Ali ,której zaczyna się sama bać...Panna Ala przejawia jakąś dziwną słabość do księży.Ostatnio na swoim celowniku ma księdza uczącego ją religii.Oczywiscie nie jest na tyle głupia ,żeby snic po nocach o tym jak z nim chodzi za raczkę ,czy tez nie pisze wierszy o złamanym sercy ,ale ma na tyle czelności ,by twierdzic ,że ksiądz bardzo ja pociąga.Oczywiscie nigdy mu tego nie powie ,bo tak naprawde jest małą zakompleksioną dziewczynka ,która siedzi na kazdej lekcji jak mysz pod miotłą.Właściwie w osobości panny Ali można zauważyć wiele skrajności jednak jej samej trudno jest je wszystkie wykryć.jednak te dwie główne o jakich bedziecie mogli się przekonać to właśnie zarozumiałość i zakompleksienie.                                         Cóż by tu dodać?Gram na gitarze basowej ,a raczej ucze się grac ,bo póki co nie da sie tego nazwać grą.Poza tym słucham muzyki raczej alternatywnej (jak podniosle to brzmi).Z góry sory za te wszystkie notki ,które bedą brzmiały ,jakbym sie uważała za pępek świata ,ale taka już jest Alicja K....

23 lutego 2006   Komentarze (2)

prapremiera

Kruca! Napisałam już całą stronę o sobie i o innych pierdołach ,a mi nie zapamietało...Przez takie incydenty odechciewa się żyć...BUUUUUUU i co ja teraz zrobię? chyba się powieszę ehehhe...

22 lutego 2006   Komentarze (2)
< 1 2 ... 16 17 18 >
Pewna_dziewczynka | Blogi